Oprawcy porwali 16-letnią dziewczynę z dworca autobusowego w Ongole w Indiach. Przez pięć dni przetrzymywali ją i zbiorowo gwałcili. Później jak gdyby nigdy nic wyrzucili ją w tym samym miejscu.
Ongole leży w dystrykcie Prakasam w stanie Andhra Pradesh. 16-latka miała spotkać się na dworcu ze swoim przyjacielem. W pewnym momencie podszedł do niej mężczyzna, który podał się za znajomego chłopaka i zaprowadził ją do swojego domu.
ZOBACZ TEŻ: Świętokrzyskie: z rzeki wyłowiono dwie nogi. Trwają makabryczne poszukiwania reszty zwłok
Dziewczyna została tam sterroryzowana i zgwałcona po raz pierwszy. Przez kolejne pięć dni pięciu znajomych oprawcy przychodziło do niego i używało sobie na bezbronnej nastolatce. Po tym czasie porywacz odwiózł ją na dworzec i zastraszył rozkazując, żeby nikomu nic nie mówiła.
Druga wersja tej historii – media nie mają pewności, co do przebiegu wypadków – jest taka, że nastolatka sama uciekła. Pewne jest natomiast, że zdezorientowaną pokrzywdzoną zaczepił ochroniarz, który wezwał policję. Dziewczyna wszystko opowiedziała funkcjonariuszom.
W sprawie zatrzymano siedmiu podejrzanych – czterech studentów i trzech nieletnich. Indie mają potężny problem z przemocą seksualną. Władze nie radzą sobie z tym, dlatego zaczyna dochodzić do samosądów i nie zawsze faktyczni winni trafiają w ręce żądnego krwi i sprawiedliwości tłumu.
wprost.pl/ foto: pixabay