7-letnia Natasha przez niemal cały dzień skarżyła się mamie, że ciągle boli ją głowa. Kobieta, która jest z wykształcenia pielęgniarką uznała, że to nic poważnego i zbagatelizowała dolegliwości córki. Historia jaka wydarzyła się w Zachodniej Wirginii jest dobrym przykładem na to, do czego może doprowadzić nieprawidłowa reakcja rodzica na cierpienie swojego dziecka.
Mimo wcześniejszych zapewnień mamy, stan 7-latki pogarszał się z godziny na godzinę. Wystąpiła wysoka, prawie 40-stopniowa gorączka. Wtedy kobieta zdecydowała się przyjrzeć dokładniej, co mogło wywołać tak silne cierpienie u córki. Na głowie Natashy zauważyła niewielkiego sinika i rankę. Dopiero wtedy zdecydowała się zabrać dziewczynkę do szpitala.
Tutaj rozegrał się kolejny akt dramatu. Żaden z lekarzy nie potrafił prawidłowo zdiagnozować stanu dziecka i powiązać go z określoną chorobą. Pierwsze przypuszczenia medyków to ugryzienie przez pająka. Hipoteza ta, została odrzucona, gdy wokół rany zaczęły pojawiać się białe i czerwone okręgi. Stan Natashy pogarszał się z minuty na minutę. Dziecko nie mogło już poruszać głową i szyją, a ból był nie do zniesienia. Prócz tego w jej stawach pojawiły się obrzęki, które uniemożliwiały poruszanie się. Jej mama, która posiada 13-letnie doświadczenie w zawodzie była zszokowana. Przyznała, że nigdy nie spotkała się z podobnym przypadkiem.