47-letni Mirosław K. był byłym policjantem, który miał dwóch dorosłych synów. Obaj pochodzili z innych związków, ale nigdy nic nie zapowiadało, że na tym tle może dojść do rodzinnego mordu i zabójstwa jednego syna.
Do zbrodni doszło 2 listopada na warszawskim Ursynowie. Bliscy wciąż nie mogą uwierzyć w to co się stało. Wspominają, że 27-letni Sebastian był zawsze pomocny, przyjacielski i dobry. A jednak spotkała go śmierć i to prawdopodobnie z rąk własnego ojca i brata. Dlaczego Mirosław mógł zabić syna?
ZOBACZ TEŻ: Romowie urządzili kilkudniową libację. Skończyło się makabrycznie
2 listopada Sebastian K. odwiedził swojego tatę w jego mieszkaniu w bloku przy ulicy Kłobuckiej. Mirosław K. mieszkał tam ze swoim drugim synem, 22-letnim Kamilem K. Cała trójka, przynajmniej pozornie, miała poprawne relacje.
A jednak mimo to, w nocy Mirosław K. wraz z młodszym synem udusili Sebastiana K. Wciąż jednak służby nie chcą ujawnić, co dokładnie się tam stało. Od sąsiadów dziennikarze „Super Expressu” dowiedzieli się, że wcześniej tej nocy w bloku przy Kłobuckiej interweniowała policja.
Sąsiedzi słyszeli dziwny hałas, jakby ktoś uderzał krzesłem o podłogę, niektórych to obudziło – dźwięki były aż tak intensywne. Jednak radiowóz dość szybko odjechał, a prawdziwy rozgardiasz zapanował kilka godzin później – gdy pod blokiem zaroiło się od policji. Co dokładnie działo się przez ten czas – nie wiadomo.
Mirosław i Kamil K. trafili do aresztu. Nie przyznają się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Matka Mirosława i zarazem babcia Sebastiana twierdzi, że Mirosław dzwonił do niej po zatrzymaniu i mówił, że nie wie, co się stało, bo w nocy spał i że wcześniej Kamil i Sebastian pobili się.
Jeśli podejrzani nie zechcą współpracować, śledczy będą musieli znaleźć inny sposób by bezsprzecznie ustalić, co zaszło w mieszkaniu przy Kłobuckiej.