Artur K., zabójca który na przepustce z więzienia udusił swoją narzeczoną i jej synka wreszcie usłyszał wyrok. Sprawa ciągnąca się od września ubiegłego roku znalazła swój finał. Sąd nie miał litości dla zwyrodnialca i zastosował wyjątkowe zaostrzenie wyroku.
Do zbrodni doszło we wrześniu 2018 roku. Artur K. udusił narzeczoną i jej dziecko na jednodniowej przepustce z więzienia na Białołęce. Odsiadywał tam karę 15 lat więzienia za zamordowanie poprzedniej partnerki.
ZOBACZ TEŻ: Wlepiają mandaty za SKROBANIE SZYB! Można stracić nawet 5 TYSIĘCY złotych
Od pierwszej zbrodni Artura K. mijały lata, a on z mordercy przeistaczał się we wzorowego więźnia. Przestał grypsować, nawrócił się, a nawet złożył uroczystą przysięgę o „rezygnacji z przynależności do nieformalnych struktur podkultury przestępczej”. W więzieniu skończył szkołę średnią i znalazł pracę.
W 2016 roku zaczął wychodzić na przepustki. Tu też nie sprawiał żadnych problemów. Meldował się na komisariacie i wracał do zakładu zawsze w terminie.
Monikę K. poznał przez internet. Widywał się z nią tylko na przepustkach. Spędzili razem raptem 12 dni, ale zamierzali pobrać się 22 września 2018 roku. Niespełna dwa tygodnie wcześniej doszło do morderstwa.
Artur K. twierdzi, że to „Szatan kazał mu zabić Monikę”. Że miał wizję, że kiedy to zrobi, poczuje się lepiej. Podobno Monika denerwowała go przeklinaniem i złym traktowaniem synka. Miała też „odsuwać go od Jezusa”. Ją udusił wsadzając jej ręcznik w usta i trzymając, Oskarka udusił ścierką.
Na ostatniej rozprawie biegli stwierdzili, że Artur K. jest zdrowy psychicznie, ale jego osobowość wykazuje zaburzenia o charakterze dysocjacyjnym. Osoby z takim zaburzeniem potrafią sprawnie manipulować i tłumaczyć każde swoje zachowanie. Podkreślają, że podobnie zachowywał się przy pierwszym procesie i pierwszej zbrodni.
Prokurator zażądał dla niego kary dożywocia z zaostrzoną możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie – dopiero po 40 latach. Zwykle maksymalny termin wynosi 25 lat. Dodatkowo Artur K. miałby zapłacić 300 tys. złotych zadośćuczynienia bliskim Moniki i Oskara.
Sąd przychylił się do tej argumentacji i skazał Artura K. dokładnie na taki wyrok jaki zaproponował prokurator. Obrończyni starała się argumentować, że u oskarżonego może rozwijać się choroba psychiczna, lecz sąd nie dał wiary tym tłumaczeniom. Oskarżonego nie było na sali w momencie ogłaszania wyroku.