Tekst ten może być szczególnie przydatny dla młodych osób kupujących pierwszy raz auto, ale w praktyce tak naprawdę każdy może znaleźć tu coś przydatnego. Rynek aut z drugiej ręki w Polsce jest tak okrutnie przegniły, że trafić na porządny używany samochód jest naprawdę trudno. Łatwo za to wpaść na minę i władować się w koszta. Jak tego uniknąć?
Polacy z roku na rok są bogatsi, dzięki czemu w ciągu ostatnich paru lat przesiedliśmy się z busów, autobusów i pociągów do swoich własnych, 10-15 letnich aut. Taki jest właśnie średni wiek samochodu w naszym kraju. Nie może więc dziwić, że wiele z tych aut posiada przeróżne usterki i nie powinny nigdy być sprzedawane jako samochody bezwypadkowe i w pełni sprawne. A jednak tak się dzieje – nieuczciwy sprzedawca plus naiwny klient to recepta na wtopę, a czasem nawet tragedię. Oto najczęstsze błędy, które popełniamy kupując używany samochód…
Przede wszystkim, na dobry początek, warto wydrukować i zabrać ze sobą ogłoszenie auta, które chcemy obejrzeć. Jest to dla nas wskazówka i swoista „check-lista”, która pozwala sprawdzić krok po kroku czy stan faktyczny auta jest taki sam jak to, co ktoś wysmarował w ogłoszeniu.
ZOBACZ TEŻ: Kiedy TŁUSTY CZWARTEK 2020? Jaka jest jego historia – oto WSZYSTKO co powinieneś wiedzieć!
Wraz z kolejnymi punktami ogłoszenia sprawdzajmy czy są np. podgrzewane lusterka, a jeśli tak to czy działają, czy jest immobiliser, czy lakier faktycznie ma tylko drobne ryski bez wgnieceń, itd., itp.
Koniecznie i bezwzględnie sprawdzamy numer VIN. Nie warto się obawiać, że sprzedający uzna, że robimy z niego oszusta, jest to nasz obowiązek. Jeśli kupimy auto i pojedziemy nim na stację diagnostyczną, a diagnosta wykryje jakąś nieprawidłowość, wtedy to my będziemy za to odpowiadać. A wyegzekwowanie czegokolwiek od sprzedawcy może okazać się niemożliwe.
Sprawdzamy też wszystkie inne dokumenty samochodu – dowód rejestracyjny, umowy kupna-sprzedaży z poprzednimi właścicielami, kartę pojazdu. Szczególnie brak tej ostatniej powinien być dla nas lampką ostrzegawczą, bowiem to w niej zapisana jest cała krajowa historia auta.
Sprawdźmy też dokładnie dane osoby, z którą podpisujemy umowę kupna-sprzedaży. Uważajmy na umowy in blanco, szczególnie jeśli podsuwają nam je w komisach. W umowie mogą być np. dane właściciela, który oddał auto do komisu. Komis powinien wystawić nam fakturę, a nie podpisywać umowę. Ale w ten sposób sprytni właściciele komisów zabezpieczają się przed roszczeniami z tytułu rękojmi, jeśli sprzedadzą wadliwy samochód.
Nie warto też podpisywać tzw. „umów na Niemca”. Handlarz może podsunąć nam umowę in blanco z danymi sprzedającego używany samochód Niemca. Nawet jeśli sam sfałszował podpis, to i tak tego nie udowodnimy, a urzędy tego nie sprawdzają. Jeśli jednak dojdzie do komplikacji przy próbie przerejestrowania auta, to handlarz wyprze się znajomości z nami i zapewne stwierdzi, że nigdy nas nie widział, a umowę „z Niemcem” podpisaliśmy sami. Warto wtedy mieć, wspomniane na początku, wydrukowane ogłoszenie z danymi sprzedającego, żeby nie mógł się tak łatwo wykręcić.
Przestrzegamy też przed jakimkolwiek wypisywaniem nieprawdziwych danych w umowie. Zaniżanie ceny pojazdu może być fajne do uniknięcia podatków, ale w wypadku walki o zwrot pieniędzy od sprzedającego, uzyskamy tylko tyle ile jest wpisane na umowie.
Pilnujmy też, aby w umie opisać wszelkie usterki wykryte w trakcie oględzin auta – jeśli i tak zdecydujemy się je kupić. Jeśli np. klimatyzacja zdaniem sprzedającego nie działa tylko dlatego, bo jest nie nabita, to warto odnotować to w umowie. Jeśli potem okaże się, że klimatyzacja wymaga regeneracji kompresora, to możemy rachunek za naprawę wysłać sprzedającemu, który wprowadził nas w błąd.
To tylko część z rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Sposobów na oszukanie nabywcy jest tyle, ilu nieuczciwych handlarzy. Jeśli więc znacie jakieś triki, których warto unikać i wiecie jak się przed nimi zabezpieczyć – dajcie znać w komentarzach!