Bez wojen, epidemii, planetoid i katastrof naturalnych. Wykończymy się w zupełnie inny sposób.
Eksperci biją na alarm – wszystkie wskaźniki ekonomiczne wskazują, że w najbliższym czasie może czekać nas ekonomiczny kataklizm porównywalny z wielkim kryzysem przełomu lat 20-tych i 30-tych XX wieku. W dzisiejszych czasach, gdy globalizacja posunęła się znacznie dalej i sieć powiązań biznesowych jest gęstsza i wrażliwsza może czekać nas nawet coś jeszcze gorszego!
Jako przykład można podać dług korporacyjny amerykańskich firm, który wynosi już 45,2% PKB Stanów Zjednoczonych. Punkty procentowe mogą nie robić wrażenia, ale gdy przełożymy to na rzeczywiste kwoty, to mówimy o niemal 9 bilionach dolarów!
Niskie stopy procentowe zachęcały firmy do takich działań. Kursy akcji na giełdach zostały sztucznie napompowane i tak powstała bańka może wkrótce pęknąć z katastrofalnym skutkiem.
Nie jest to specyfika wyłącznie rynku amerykańskiego, bo na całym świecie jest taka sama tendencja. Zadłużenie wszelkich podmiotów gospodarczych rośnie i osiąga już zawrotne 217 bilionów dolarów, co daje nam 324% PKB całej planety! W takiej sytuacji upadek jednego giganta pociągnie za sobą efektem domina kolejne korporacje i szybko cały świat pogrąży się w ogromnym kryzysie.
Kryzysowi gospodarczemu nie da się zapobiec, musi nastąpić, bo zawsze po okresie koniunktury przychodzi dekoniunktura – mniej więcej dwa razy na dekadę. Niektórzy analitycy ostrzegali, że światowa ekonomia może tąpnąć jeszcze w tym roku. Czy tak się stanie – przekonamy się wkrótce. Miejmy też nadzieję, że najwięksi tego świata wdrożą odpowiednie instrumenty by przeciwdziałać kryzysowi i osłabić jego tragiczne skutki. Jeśli to się uda, czekać nas będzie tylko zwyczajowa, czasowa dekoniunktura. Jeśli nie – może wręcz zawalić się świat jaki znamy dziś.
Pikio.pl/rp.pl