Historia jak z filmu komediowego przydarzyła się na drodze nieopodal Sierpca. Komendant policji wracający do domu po służbie spostrzegł dziwnie zachowującego się motorowerzystę. Może na sam fakt, że jedzie lekkim zygzakiem można by przymknąć oko. Ale nie sposób było przejść obojętnie wobec faktu, że prowadzący motorower ma kask założony tył na przód!
Policjant cały czas jest na służbie, nawet jeśli oficjalnie skończył swój dyżur na komisariacie. Dlatego komendant powracający do domu, widząc tak nietypowego kierowcę jednośladu zdecydował się na wezwanie swoich podwładnych i powstrzymanie go od dalszej jazdy do czasu przybycia patrolu.
Zatarasował drogę motorowerzyście swoim samochodem, powiedział, że jest policjantem i że nie pozwoli mu na dalszą jazdę. Od razu upewnił się też, że zatrzymał pijanego kierowcę – z bliska nie można było mieć już żadnych wątpliwości!
Przybyli na miejsce mundurowi z alkomatem ustalili, że mężczyzna miał ponad 2 promile alkoholu we krwi! Jak się okazało, motorower był jego świeżym zakupem. Nie bacząc na upojenie alkoholowe, szczęśliwy kupiec postanowił go wypróbować. Pech (a raczej szczęście!) chciał, że trafił na policjanta po służbie.
Jakby tego było mało, motorower nie miał wykupionego OC, a mężczyzna nie posiadał dowodu rejestracyjnego. Dlatego pojazd trafił na policyjny, płatny parking, a jego właściciela czekają zarzuty nie tylko za jazdę pod wpływem alkoholu, ale także za brak niezbędnych do jazdy dokumentów. No i będzie musiał zapłacić za policyjny parking…
Podsumowując te wszystkie „niedogodności”, można przyjąć, że zakup motoroweru i jego test, były najgorszymi decyzjami w życiu 44-latka. Ale może dzięki temu nieco zmądrzeje – na to nigdy nie jest za późno. A przynajmniej dowie się jak poprawnie nosić kask!
moto.interia.pl