Do niedawna bardzo wiele obiecywaliśmy sobie po nadejściu wyższych temperatur i prawdziwej wiosny. Liczyliśmy, że podobnie jak grypa, koronawirus wyhamuje gdy słupki rtęci wystrzelą do góry i nadejdzie lato. Naukowcy i epidemiolodzy mają jednak na ten temat mniej optymistyczne zdanie.
Portal o2.pl poprosił o komentarz w tej sprawie dr Pawła Grzesikowskiego. Każdy z nas chciałby bowiem usłyszeć, że wraz ze wzrostem temperatur, zagrożenie minie. Optymiści często przywołują przykład Afryki, w której odsetek zachorowań jest niski. Czy jednak faktycznie temperatury powyżej 25 stopni mogą coś zmienić? Doktor Grzesikowski prawdopodobnie odziera wielu nas ze złudzeń.
W temperaturze pokojowej jest w stanie przeżyć na plastikowych czy metalowych przedmiotach dwa, trzy dni. W tym kontekście rzeczywiście im wyższa temperatura tym wirus będzie miał trudniejsze warunki do przeżycia
– powiedział dr. Grzesikowski cytowany przez portal o2.pl.
Jednak specjalista przypomina także, że główną drogą zakażenia wirusem SARS-CoV-2 jest droga kropelkowa, a do niej temperatura powietrza ma się właściwie nijak.
Proszę zwrócić uwagę na to, że nawet teraz zakażenia są odnotowywane w krajach na całym świecie, również tam, gdzie temperatury są zdecydowanie wyższe niż w Polsce
– dodaje Grzesikowski.
Niski odsetek zarażonych w krajach, w których jest cieplej, np. w państwach afrykańskich czy Ameryce Południowej wynika raczej z niskiego poziomu tamtejszej opieki zdrowotnej i utrudnionego dostępu do testów na obecność koronawirusa.
Zresztą, kraje takie jak Włochy i Hiszpania, nie są przecież europejskimi biegunami zimna, a jednak słupki zakażeń są tam tragicznie wysokie. Dlatego musimy się przygotować na to, że wiosna i lato nie przyniosą same z siebie wielkiej zmiany w ilości zakażeń.