23-letnia Kasia Siewierska miała marzenia i plany. Do Korei Południowej wyjechała w zeszłym roku, w sierpniu na stypendium, niestety tam spotkała ją prawdziwa tragedia – niedawno ujawniła się u niej rzadka choroba limfohistiocytoza hemofagocytarna (HLH). 23-latka zmarła po zaledwie kilku dniach od diagnozy.
Kasia Siewierska przyjechała z Warszawy na studia do Poznania, na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza uczyła się języka koreańskiego. Dziewczyna interesowała się kulturą wschodu, nikogo zatem nie zdziwił wybór kierunku studiów.
Kasia była ambitna i świetnie radziła sobie na studiach, jako jedna z najlepszych studentek na roku pojechała do Korei na stypendium. To była świetna okazja do szlifowania języka. Jej mama obawiała się o córkę, ale wiedziała, że to szansa dla Kasi.
Nikt nie spodziewał się, że wyjazd do Azji skończy się dla 23-latki tragicznie.
Dla mnie to był prawdziwy szok. Gdy zadzwonili do mnie i powiedzieli, że Kasia jest na oddziale intensywnej terapii, że jest z nią źle, natychmiast wsiadłam w samolot i przyleciałam – mówi mama 23-latki.
Zaczęło się niewinnie. Pod koniec maja Kasia dostała bardzo wysokiej gorączki i trafiła do szpitala. Okazało się, że zaraziła się mononukleozą, tzw. chorobą pocałunków, przenoszoną drogą kropelkową. Mononukleoza nie jest chorobą śmiertelną, ale u Kasi wysoka gorączka uaktywniła uśpioną dotąd rzadką chorobę – limfohistiocytozę hemofagocytarną, będącą zaburzeniem regulacji immunologicznej.
U córki choroba postępowała bardzo agresywnie, ale też szybko zdiagnozowano ją w szpitalu w Seulu, bo w zaledwie jeden dzień. Kasi w ciągu zaledwie kilku dni zaczęły wysiadać narządy wewnętrzne – wątroba, nerki. Konieczne były dializy, przetoczono jej hektolitry krwi, podłączono ją do płucoserca. I choć w szpitalu otoczono ją najlepszą opieką, niestety, Kasia zmarła. Byłam przy niej, kiedy jej serce przestało bić, trzymałam ją za rękę. Nic nie można było zrobić – mówi zdruzgotana mama.
Panią Krystynę spotkał prawdziwy dramat, śmierć córki przyszła znienacka, podobnie jak rachunek wystawiony za jej leczenie 40 tys. dolarów, czyli ponad 160 tys. złotych.
Córka ubezpieczona była na 60 tys. euro. Dwa dni przed jej śmiercią okazało się, że pieniądze z ubezpieczenia się skończyły, o czym wcześniej mnie nie informowano. Gdy dzwoniłam do towarzystwa ubezpieczeniowego, czułam się, jakby żerowali na mojej tragedii. Od razu pytali, czy posiadam jakieś nieruchomości, cenne rzeczy, które mogłabym sprzedać. Powiedzieli, że mogę sprzedać moje mieszkanie w Warszawie w ciągu tygodnia, jeśli znacznie obniżę jego cenę. Podejrzewam, że ustawiali się już po nie w kolejce – opowiada pani Krystyna.
Ostatecznie okazało się, że dzięki dobroduszności lekarzy i pomocy kolegów ze studiów oraz zaangażowaniu w całą sprawę konsula Maksymiliana Zycha, pani Krystyna będzie musiała zapłacić dużo mniej to znaczy 9 tys. dolarów czyli 40 tys zł. Niestety i ta kwota to też sporo. Z pomocą przyszła rodzima uczelnia w Poznaniu. Studenci Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza zorganizowali zbiórkę pieniędzy na ten cel.
Środki można wpłacać na numer konta: 38 1090 1476 0000 0001 2304 7406 z adnotacją: ZBIÓRKA DLA KRYSTYNY NR 2017/2910/OR. Odbiorcą jest Fundacja na Rzecz Integracji Środowiska Akademickiego Miasta Poznania „Jeden Uniwersytet”.
W akcję pomocy rodzinie Katarzyny zaangażowała się również reprezentacja piłkarzy polskich, którzy na licytację oddali piłkę z podpisami. Do wylicytowana są również koszulki Łukasza Fabiańskiego.
Pogrzeb Kasi odbędzie się 6 lipca w Warszawie, miesiąc po jej śmierci.
Źródło Facebook, WP.
MM