W listopadzie 2018 roku żyliśmy sprawą zaginięcia 12-letniego Daniela mieszkającego w Izdebkach na Podkarpaciu. Chwilę po jego odnalezieniu wyszły na jaw pierwsze szczegóły dramatu, który rozgrywał się w jego rodzinnym domu i skłonił chłopca do ucieczki. Po kilku miesiącach śledztwa prokuratura stawia nowe zarzuty.
Ojciec Daniela został zatrzymany z zarzutem gwałtu na swojej kilkuletniej córeczce. Jednak to było tylko wierzchołkiem góry lodowej. Okazuje się, że wszyscy w Izdebkach wszystko wiedzieli, ale nikt nie reagował. Dopiero po zaginięciu Daniela ludzie zaczęli otwierać się przed dziennikarzami.
Krzysztof S. i jego żona mieli aż dziesięcioro dzieci. Podobno kobieta była jeszcze sześć razy w ciąży, ale poroniła. Rzekomo kilka ciał nienarodzonych dzieci miało zostać pochowanych na posesji. W swoich zeznaniach kobieta miała powiedzieć, że mąż często sypiał z córkami w jednym łóżku! Jednak nie tylko im zgotował straszny los – tak naprawdę wszystkie dzieci były pokrzywdzone:
Pies wychował te dzieci. Jak pies się najadł to dzieci szły i dojadały. Niektóre przecież warczą albo szczekają, bo wychowały się z tym psem. Wafelki z papierkiem jadły, żeby szybciej było i nikt im nie zabrał. W podartych spodniach chodziły i brudne. Inne buty miały – co dopadły to nakładały i wychodziły z domu
– opowiedziała reporterom Uwagi daleka krewna rodziny.
Więcej o tym dramacie i nowych zarzutach prokuratury przeczytasz na kolejnej stronie