Tą sprawą żył przez długi czas cały świat. 15 listopada 2017 roku zaginął okręt podwodny ARA San Juan argentyńskiej marynarki wojennej. Los 44 marynarzy pozostawał nieznany aż do teraz. Niemal równo rok od zaginięcia, amerykańska firma natrafiła na wrak okrętu.
Do września 2018 roku poszukiwania prowadziła Argentyna i ekspedycje z innych państw. Ich porażka sprawiła, że zdecydowano się oddać je w ręce prywatnej firmy Ocean Infinity. Okręt podwodny odnaleźli marynarze ze statku Seabed Constructor niedaleko półwyspu Valdes w Patagonii. Po upewnieniu się, że to poszukiwany obiekt, na dno zeszły zdalnie sterowane roboty i sondy.
Photos shared by Argentine Navy show that ARA San Juan’s bow section, sail and propeller were torn off in the implosion pic.twitter.com/t0sbkDMJ90
— navaltoday (@navaltoday) 18 listopada 2018
Najpierw wiadomość o odnalezieniu ARA San Juan przekazano rodzinom, a dopiero później opinii publicznej. W związku z tym wydarzeniem w Argentynie ogłoszono także 3 dniową żałobę narodową. Wczoraj opublikowano także zdjęcia odnalezionego wraku.
Teraz ma rozpocząć się intensywne śledztwo, które być może pozwoli ustalić przyczynę tragedii. Do tej pory pojawiało się wiele sprzecznych teorii: od ataku brytyjskiego okrętu podwodnego, przez wpadnięcie na brytyjską minę, aż po fatalny stan techniczny okrętu i nieprawidłowości w trakcie jego generalnego remontu.
Wrak znajduje się na głębokości 800 metrów. Nic nie wiadomo na temat ewentualnych prób jego podniesienia, ale raczej nie będzie to możliwe. Miejmy jednak nadzieję, że oględziny dokonane przy pomocy podwodnych robotów pozwolą na poznanie przyczyn wypadku ARA San Juan.
wprost.pl/ foto: wikipedia