Podpity woźnica to wręcz anegdotyczna postać. Kojarzy się np. z dorożkarzami na Krupówkach, czy też ze słynnymi scenami z Misia Barei. Tym razem jednak rzeczywistość zawstydziła film, bowiem ten woźnica miał wyjątkowe wytłumaczenie dla siebie.
Do niecodziennego zatrzymania doszło w Głuszycy na Dolnym Śląsku. Policjanci kontrolujący trzeźwość kierowców zatrzymali 68-latka powożącego wozem konnym. Funkcjonariusze od razu wyczuli od niego wyraźną woń alkoholu. Woźnica wydmuchał ponad 1,3 promila alkoholu. Jednak najbardziej komiczne były jego tłumaczenia.
ZOBACZ TEŻ: Eurowizja Junior: okropne zarzuty pod adresem Viki Gabor i POLSKI!
Woźnica nie poczuwał się do odpowiedzialności za swój zaprzęg. Stwierdził, że on nim nie kieruje po pijaku, bo jego koń zna drogę, idzie sam i jest trzeźwy – w przeciwieństwie do właściciela!
Mundurowi nie dali się przekonać takim argumentom i postanowili zatrzymać 68-latka.
Tłumaczenie tego nieodpowiedzialnego woźnicy nie uchroniło go przed poniesieniem kary. Na nietrzeźwego 68-latka został nałożony mandat, a trzeźwym koniem zaopiekowała się osoba wskazana przez mężczyznę
– powiedziała Monika Kaleta, oficer prasowy z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Jak widać policja nie chce traktować koni jako samodzielnych uczestników ruchu drogowego. I dobrze, przecież szkapina na pewno nie miała OC, ważnego badania technicznego, a i w razie kolizji trudno mandat wystawić, czy do sądu odesłać… nie mówiąc o tymczasowym areszcie! Na drugi raz woźnica będzie musiał dobrze się zastanowić czy warto zrzucać odpowiedzialność na konia!