Polska przygotowuje się na scenariusze, które jeszcze kilka lat temu brzmiały jak film katastroficzny. Wojna, atak hybrydowy, masowe klęski żywiołowe – rząd właśnie wprowadził przepisy, które mają zmienić sposób, w jaki państwo i obywatele zareagują w chwili zagrożenia. To pierwszy tak szczegółowy plan ewakuacji w historii III RP.
Określa, kto podejmie decyzję, gdzie trafią ludzie, co można zabrać ze sobą i jak chronione będą zabytki czy zwierzęta. To sygnał: Polska nie chce już liczyć na szczęście, tylko na twarde procedury.
Państwo bez złudzeń
Wojna w Ukrainie pokazała, jak cienka jest granica między codziennym spokojem a nagłą ewakuacją tysięcy rodzin. Dlatego polski rząd przyjął rozporządzenie, które ma sprawić, że w chwili kryzysu każdy obywatel będzie wiedział, co robić, a każda instytucja, jakie ma obowiązki. Dokument jest wykonaniem ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej i szczegółowo reguluje wszystkie etapy działań.
Podstawą jest stworzenie spójnego systemu. Władze lokalne muszą wyznaczyć tereny przeznaczone do ewakuacji, przygotować miejsca zbiórki i zabezpieczyć transport. Wojewoda w czasie wojny staje się głównym koordynatorem, a minister spraw wewnętrznych i administracji odpowiada za decyzje strategiczne, w tym publikację komunikatów ostrzegawczych. To oznacza, że w sytuacji kryzysowej odpowiedzialność rozkłada się na wszystkie szczeble administracji: od gmin po centralę.
Pierwsi w kolejce do ratunku
Rozporządzenie przewiduje również ochronę mienia i dziedzictwa narodowego. Ewakuacja nie będzie dotyczyć wyłącznie ludzi. Władze mają obowiązek zadbać o zabezpieczenie dóbr kultury, od zabytków po cenne archiwa. Każdy obiekt ma być udokumentowany przed transportem, a zwierzęta, zarówno gospodarskie, jak i egzotyczne, przewiezione w bezpieczne miejsca. To zupełnie nowe podejście, które stawia ochronę dziedzictwa narodowego na równi z bezpieczeństwem obywateli.
Szczególną uwagę poświęcono grupom wymagającym pierwszeństwa: dzieciom, kobietom w ciąży, seniorom, osobom z niepełnosprawnościami i pacjentom domów opieki oraz szpitali. Władze podkreślają, że rodziny muszą być transportowane razem, by uniknąć dramatów podobnych do tych, które rozgrywały się na ukraińskich dworcach i granicach.
Polska uczy się na ukraińskiej wojnie
Nowe przepisy wskazują także, co obywatel może spakować. Chodzi o podstawowe wyposażenie wystarczające na 72 godziny – wodę, żywność, leki, środki higieniczne i dokumenty. Ograniczenia mają zapobiec chaosowi i umożliwić sprawne przemieszczanie się dużych grup ludności.
Jak podkreśla Zbigniew Muszyński, dyrektor Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, doświadczenia Ukrainy stały się dla Polski brutalną lekcją.
Musimy wyciągać wnioski z tego, co dzieje się na Ukrainie
– mówi.
Nowe prawo to właśnie efekt tej nauki: państwo nie chce być zaskoczone ani przez wojnę, ani przez katastrofę naturalną.
Koniec improwizacji
To, co jeszcze kilka lat temu wydawało się teoretycznym scenariuszem, dziś staje się częścią codziennego planowania bezpieczeństwa. A przyjęte przepisy jasno pokazują, że w chwili próby nie będzie miejsca na improwizację.
Wiktoria Sikorska
