Wydaje się czasem, że epidemia koronawirusa faktycznie powoli zaczyna być opanowana. Wszystkie państwa europejskie oraz Stany Zjednoczone, w których to doszło do nagłego wybuchu zachorowań notują teraz stopniowe wyhamowywanie ilości zakażeń i zgonów. W Polsce, gdzie epidemia rozłożyła się nieco inaczej w czasie, prawdopodobnie dzięki pierwszym prewencyjnym działaniom krzywa zachorowań zaczyna się prostować i być może wkrótce także opadnie. Coraz więcej osób uważa jednak, że pandemia zaczęła się znacznie wcześniej również w naszym kraju.
W ostatnich tygodniach o takich rewelacjach donosili Włosi i Francuzi. Włosi zaczęli się zastanawiać, czy pacjenci przebywający w szpitalach północnych Włoch na przełomie grudnia i stycznia z zapaleniem płuc nie przechodzili koronawirusa. Francuski lekarz z Paryża odkrył wśród próbek swoich pacjentów z grudnia jedną zawierającą koronawirusa SARS-CoV-2. To może oznaczać, że Europejczycy zaczęli chorować znacznie wcześniej, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
ZOBACZ TEŻ: Kiedy otwarcie restauracji? Znamy plany odmrażania gospodarki
Podobne głosy zaczynają pojawiać się także w Polsce. Wojciech Iwaszkiewicz, burmistrz Giżycka podejrzewa, że mieszkańcy jego miasta i on sam zapadli na COVID-19 w lutym!
To była fala infekcji, która objęła całe miasto. Sam chorowałem na tę dziwną grypę z gorączką i kaszlem. Po powrocie z ferii we Włoszech chorował mój zastępca, następnie wielu pracowników urzędu
– powiedział Iwaszkiewicz.
Skąd koronawirus pojawił się na Mazurach? Być może z delegacją chiński inwestorów, którzy w styczniu przybyli do tego miasta. Kilka osób chorych na zapalenie płuc w Giżycku zmarło, ale na początku lutego nikt nie skojarzył tego z koronawirusem z dalekich Chin. Poza tym śmiertelność w mieście nie odbiegała od standardowej, toteż nie wzbudziło to niczyjego zaniepokojenia.
Lekarze podkreślają jednak, że testujemy dość mało osób, dlatego trudno realnie oszacować liczbę zakażonych. Być może faktycznie wielu Polaków już przeszło i uodporniło się na COVID. Jest to jednak tylko hipoteza, której nie da się potwierdzić. Zbyt wczesne zdjęcie obostrzeń może skończyć się naprawdę tragicznie.
– To co możemy powiedzieć na pewno, to to, że pierwszy raport o zgonie z powodu koronawirusa mieliśmy w Polsce 12 marca. Wiemy, że od momentu zakażenia do momentu zgonamija zwykle kilka tygodni, czyli możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że wirus krążył w Polsce już gdzieś w połowie lutego. Kiedy, to nie jest pewne.
– powiedział dr Rafał Mostowy. Przyznał też, że zgłaszały się do niego osoby, które już w styczniu zmagały się z bardzo silnymi infekcjami o objawach podobnych do COVID-19. Nie przekonamy się o tym jednak jeśli nie przeprowadzimy na masową skalę badań serologicznych.