Jedna z kabin toalety w sądzie w niemieckiej Kilonii pozostawała zamknięta od dwóch dni. Nie zajrzał do niej żaden pracownik obiektu, ani personel sprzątający. Gdyby nie spostrzegawczość jednego z sędziów, sprawa mogłaby jeszcze długo pozostać nieodkryta.
Sędzia zauważył, że ta sama kabina była zamknięta także trzy dni wcześniej, gdy usiłował z niej skorzystać. Co więcej, nie dochodził z niej żaden odgłos. Po kilku kolejnych godzinach, gdy dalej pozostawała zamknięta, poproszono pracowników technicznych o otworzenie drzwi toalety.
Okazało się, że w środku znajdują się zwłoki 70-letniego mężczyzny. Obok leżało wezwanie sądowe w charakterze świadka. Okazało się, że dwa dni wcześniej mężczyzna miał zeznawać w sprawie podatkowej. Nie stawił się na rozprawie, dlatego sędzia ją prowadzący odwołał posiedzenie. Urzędnicy próbowali dodzwonić się do 70-latka. Nikt nie przypuszczał, że siedzi martwy na toalecie kilka pomieszczeń dalej!
ZOBACZ: Czego nie mówią pasażerom piloci? Gdybyś to wiedział, nigdy nie wsiadłbyś do samolotu!
Sekcja zwłok wykazała, że 70-latek dostał ataku serca. Pracownicy sądu nie mają sobie nic do zarzucenia i w ich opinii zamknięta toaleta nie jest niczym dziwnym. Tłumaczyli się, że w sądzie trwały prace konserwacyjne z powodu pękających rur. Byli więc przekonani, że toaleta jest wyłączona z użytkowania ze względu na awarię.
o2.pl/ foto: pixabay