Maria Kos trafiła niedawno do szpitala na Solcu w Warszawie z bolesnym ropniem na pośladku. Jak twierdzi, została fatalnie potraktowana przez lekarza z SOR, który odnosił się do niej w sposób obelżywy. Szpital jak i lekarz zaprzeczają.
Kobieta spędzała urlop w Dubaju i to właśnie wtedy stan jej zdrowia zaczął się pogarszać. Na pośladku pojawił się i szybko zaczął rosnąć bolesny ropień. Po konsultacji z lekarzami na miejscu pani Maria uznała, że lepiej będzie wrócić do Polski i tam przeprowadzić zabieg. Wygląda na to, że popełniła wielki błąd zgłaszając się na SOR.
ZOBACZ TEŻ: Szalony Rosjanin chciał zdemolować samolot. Pasażerowie unieszkodliwili go przy pomocy…
Bolało mnie bardzo, nie mogłam prawie w ogóle siedzieć ani się poruszać. Co więcej wkrótce po wylądowaniu w Warszawie dostałam gorączki – to był znak, że trzeba jak najszybciej jechać na SOR
– pisze na Facebook pani Maria. Dopiero tam przeżyła piekło
Na SOR szpitala na Solcu czekała na jakiekolwiek zainteresowanie 4 godziny.
W końcu pojawił się chirurg, który po krótkiej obserwacji powiedział, że zrobimy zabieg w znieczuleniu miejscowym. Zapytałam tylko czy to będzie boleć, bo w Dubaju usłyszałam, że takie rzeczy robi się w lekkiej narkozie, żeby nie narażać pacjenta na ogromny ból. Chirurg odpowiedział, że tylko wkłucia będą bolesne, ale że w ogóle to potrwa w sumie 30 sekund” –Niestety szybko się okazało, że zostałam oszukana, że ból jest nie do zniesienia i że trwa i trwa i trwa. Kiedy wrzeszczałam i szlochałam z bólu pan chirurg opowiadał mi o tym że nie lubi Arabów, a właściwie to „nienawidzi ciapatych”, że są brudni i śmierdzą”.
Kiedy było po wszystkim usłyszałam jeszcze: „A teraz wytrę Pani dupę” (czy tak nazywamy tę część ciała w medycynie???) oraz „prawie wszyscy się tu przez Panią porzygaliśmy”. „Wyszłam z gabinetu i jeszcze długo płakałam z niemocy, ze złości i z ogromnego poczucia krzywdy, że zostałam tak potraktowana kiedy byłam najbardziej bezsilna i bezbronna
– opisała kobieta w swojej relacji.
Sprawa trafiła do Rzecznika Praw Pacjenta, a kobieta napisała też skargę do dyrekcji szpitala na Solcu. Jak twierdzą władze placówki, lekarz tłumaczy, że wszystko co mówił, miało na celu rozładowanie emocji i odwrócenie uwagi pacjentki od czynności wykonywanych w czasie zabiegu.
Z kolei sam lekarz podkreśla, że jego słowa zostały „przeinaczone i wyrwane z kontekstu całej rozmowy”, Mimo to i on i szpital wyrazili ubolewanie w związku z zaistniałą sytuacją.
A Wy co myślicie o całej sprawie, czy tak powinien odnosić się lekarz do cierpiącej osoby? No i czy są jacykolwiek świadkowie, którzy mogliby potwierdzić słowa kobiety? To zdecydowanie pomogłoby rozstrzygnąć o winie lekarza.