W piątek po południu 2-letnie dziecko bawiące się na podwórku wpadło do wąskiej i bardzo głębokiej, niezabezpieczonej studni na swoim podwórku. Szalenie trudna akcja ratunkowa, którą śledził cały kraj trwała 82-godziny…
Sujith Wilson, 2-letni chłopiec mieszkający w Indiach w stanie Tamil Nadu stał się bohaterem tamtejszych mediów i jednej z najbardziej wstrząsających akcji ratunkowych ostatnich miesięcy, a może nawet lat. W piątek po południu wpadł do wąskiej, starej studni znajdującej się w obejściu rodziców. Początkowo utknął na głębokości około 10 metrów.
ZOBACZ TEŻ: 11-latka zemdlała na placu zabaw. Lekarze łapali się za głowy, gdy zrozumieli czemu!
Początkowo dziecko próbowano wyciągnąć przy pomocy lin, ale niespodziewanie malec zsunął się kolejne 20 metrów w dół. Strażacy zaczęli więc wiercić tunel równoległy, aby dostać się poniżej poziomu, na którym było dziecko. Istniało zagrożenie, że padający deszcz po prostu utopi malca w studni. Zaczęto też do niej dostarczać tlen, a poprzez kamery lekarze monitorowali stan chłopca.
Niestety, tak skomplikowana akcja musiała trwać długo. Tymczasem chłopiec przebywał tam bez pożywienia i wody od piątkowego popołudnia.
Pod koniec akcji ratownicy domyślali się, że na ratunek jest za późno. Chłopiec przestał się poruszać na kilkanaście godzin przed dotarciem do niego ratownika, a dodatkowo z otworu zaczął unosić się nieprzyjemny zapach. Ciało dziecka zaczęło się rozkładać.
Akcja ratunkowa była śledzona w całych Indiach. Wszyscy modlili się i trzymali kciuka za chłopca i ratowników. Niestety, tym razem nie było happy endu. W czasie całej akcji ratownicy musieli też bardzo uważać, by nie naruszyć struktury wąskiej studni – istniała obawa, że może mieć ona nawet 180 metrów głębokości! Gdyby chłopiec wpadł jeszcze niżej, szanse na uratowanie go byłyby już w ogóle zerowe. Władze nie chcą komentować tej tragedii.