Jedna z wielu górskich tajemnic wreszcie została wyjaśniona. Amerykański wspinacz natrafił w Himalajach na zwłoki dwóch islandzkich kolegów po fachu – Kristina Rúnarssona i Thorsteinna Gudjonssona. Po trzech dekadach góra oddała zwłoki himalaistów.
Kristin i Thorsteinn w 1988 roku zamierzali zdobyć szczyt Pumori wznoszący się na wysokość 7161 m. n.p.m. Byli członkami czteroosobowej ekspedycji, w skład której wchodził także ich szkocki przyjaciel Steve Aisthorpe.
Szkot zachorował jednak i musiał zejść do bazy. Runarsson i Gudjonsson byli widziani po raz ostatni żywi 18 października 1988 roku. Wszystko wskazuje na to, że w czasie wspinaczki odpadli ze ściany i runęli na lodowiec.
Przez dziesiątki lat ich zwłoki wrosły w lód i były stopniowo transportowane z lodem ku podstawie ściany. Dzięki temu dotarły na stosunkowo niewielką wysokość, skąd była możliwość ich podjęcia i przetransportowania do Katmandu, stolicy Nepalu.
ZOBACZ Himalaje: mieli sprzątać szlak, rozwikłali TAJEMNICĘ sprzed 50-lat! „Ramię wystawało z lodu”:
Tam ciała zostały skremowane, a urny z prochami przekazane rodzinom. Narzeczona Runarssona była w ciąży, gdy mężczyzna umierał na Pumori. Teraz prochy ojca odebrał m.in. jego 30-letni syn.
Być może w najbliższych latach w ten sposób rozwikłanych zostanie więcej tajemniczych górskich śmierci. Góry cały czas „pracują”, lodowce przesuwają się i zmieniają. Dzięki temu istnieją szanse, że również kilku polskich himalaistów zostanie odnalezionych.