Hotelowe śniadanie mówi wiele o danym obiekcie.
Nasza czytelniczka sporo podróżuje po Polsce i nie tylko, dlatego ma dobre rozeznanie w standardach, jakie obowiązują na śniadaniach.
„W niektórych hotelach śniadanie to prawie obiad – można tu dostać wszystko: od owsianki począwszy, a na pierogach czy omletach skończywszy”
Część obiektów oferuje kąciki dla osób na dietach specjalnych – są więc tam produkty bezglutenowe czy bezlaktozowe a także wegańskie. W innych atrakcją jest tzw. live cooking, czyli przygotowywanie np. naleśników na oczach gości i na ich zamówienie. Z drugiej strony – często nawet w niewielkich hotelikach czy pensjonatach można dostać wyśmienite śniadanie, bo przygotowane z dbałością.
„Jeśli chodzi o wynoszenie jedzenia, to nikt nie robi problemu – można sobie zrobić kanapkę, zabrać jakiś owoc czy jogurt. To już nie te czasy, gdy pokutował mit Polaka wynoszącego stos kanapek.” – twierdzi czytelniczka.
A jednak podczas pobytu w jednym z hoteli w Wieliczce doznała szoku. Śniadanie w tym 3* obiekcie było w formie stołu szwedzkiego ze standardową gamą produktów. Na ciepło jajecznica i kiełbaski, na zimno – wędliny, sery, jajka i warzywa. Do tego jakieś płatki, dżem.
Czytaj także: Dostaje 50 tys. zł. za JEDEN post na INSTAGRAMIE, a nie STAĆ jej na JEDZENIE?!
„Mnie jednak powalił napis nad bufetem:’Proszę nie robić kanapek’ i jeszcze to samo po angielsku. Tak szczerze, to wstyd mi było za właścicieli jeśli przed gośćmi stawiają takie zakazy” – mówi kobieta i dalej twierdzi:
„To wcale nie jest tak, że jeśli NIE zrobisz kanapki, to mniej zjesz czy też mniej weźmiesz z tego bufetu. W wielu hotelach widać, że ludzie nakładają sobie ZA DUŻO i potem to zostawiają, a obsługa wyrzuca do kosza. Jeśli zrobisz kanapkę, to przynajmniej jest szansa, że jedzenie się nie zmarnuje.” – twierdzi kobieta.
Cóż… istnieje spora obawa, że w tym hotelu goście nie będą robić kanapek, bo po prostu nie będą odwiedzać tego obiektu.