Myśliwy z Mongolii Wewnętrznej – chińskiej prowincji znajdującej się w północnej części kraju upolował 5 listopada zająca. Wkrótce po zjedzeniu zwierzaka zaczął uskarżać się na coraz gorsze samopoczucie.
Po kilku dniach od zjedzenia zająca myśliwy trafił do szpitala, gdzie okazało się, że zaraził się śmiertelnie niebezpieczną chorobą, która może zabić miliony ludzi. Wszyscy, którzy mieli z nim kontakt zostali poddani kwarantannie.
W szpitalu okazało się, że myśliwy zachorował na dżumę dymieniczą – śmiertelną chorobę odpowiedzialną za wiele niszczycielskich pandemii. Lekarze, którzy wykryli chorobę musieli jak najszybciej dotrzeć do osób, które miały kontakt z mężczyzną. Wytypowano 28 osób, które poddano kwarantannie.
ZOBACZ TEŻ: Jak obliczyć wiek psa? Mnożenie przez 7 to MIT – SPRAWDŹ
Od zachorowania myśliwego minęły 2 tygodnie i jak na razie żadna z osób na kwarantannie nie wykazała objawów choroby. Można więc mieć nadzieję, że tym razem nie dojdzie do rozprzestrzenienia choroby.
Mongolia Wewnętrzna jest ostatnio na ustach wielu, bowiem kilka dni temu na dżumę płucną zapadło dwóch mieszkańców Pekinu, którzy wrócili z tego rejonu. Jeden pacjent jest w stanie krytycznym, stan drugiego jest stabilny.
Dżuma dymienicza objawia się początkowo podobnie do grypy. Wysoka gorączka, dreszcze, poczucie rozbicia i bóle stawów i mięśni przeradzają się stopniowo w powiększenie węzłów chłonnych i narządów wewnętrznych, a czasem też w wysypkę.
Dżumę leczy się antybiotykami, a terapia trwa około 10 dni. Jednak wyleczenie gwarantuje tylko szybkie wykrycie choroby.