Dzieciaki szaleją, sklepy zarabiają, a rodzice powinni już dawno się martwić, ale czy rzeczywiście się martwią? Popularna zabawka może doprowadzić do tragedii z udziałem najmłodszych. Mowa o fidget spinners.
Na początek wyjaśnimy, czym jest fidget spinners – to rodzaj niewielkiej, mieszczącej się w dłoni zabawki, której reklamodawcy twierdzą, że łagodzi ona stres. Wykonana jest z dowolnego materiału np.: mosiądzu, stali nierdzewnej, tytanu, miedzi lub tworzywa sztucznego. Zabawka została ogłoszona jako pomagająca osobom, które mają kłopoty z koncentracją lub osłabieniem (na przykład z ADHD , autyzmem lub niepokojem), działając jako mechanizm uwalniający energię nerwową lub stres psychiczny .
Wszystko cudownie, ale okazuje się, że elementy umieszczone wewnątrz zabawki, dokładnie mowa o bateriach, mogą spowodować dławienie i wewnętrzne krwawienie. Zabawka robi furorę, dzieciaki, a nawet młodzież i dorośli nakręcają szaloną spiralę marketingu, nie zważając jednocześnie na dobro najmłodszych. Na aukcjach interetowych zabawkę można kupić już od 3,90 zł, w Polsce najdroższa wersja jest dostępna za 999zł. Media społecznościowe kipią od nadmiaru filmików z fidget spinners, a na samym Instagramie liczba zdjęć i filmów z hasztagiem o tej nazwie wynosi, już 780 732.
W Stanach urzędnicy ds. standardów handlowych usunęli już zabawki ze sklepów w Bath i Somerset, twierdzą, że zawierają one zagłuszacze i ostrza z ostrymi krawędziami. Te wyposażone w lampki LED są szczególnie niebezpieczne, ponieważ po spożyciu przez dziecko znajdujących się w ich wnętrzu baterii litowo-jonowynych może dojść do wewnętrznych krwawień i zadławienia, które może doprowadzić o śmierci lub trwałego kalectwa.
W Ameryce zabawka jest już od jakiegoś czasu, w Polsce od niedawna. Miejmy tylko nadzieje, że podobnie, jak w przypadku przechwytywania nowych trendów, zaczerpniemy również od Amerykanów motyw jej wycofania.
Źródło: dailymail
KG
fot.: pixabay