Niamh Storey Davidson miała sześć lat, gdy zdiagnozowano u niej guza Wilmsa. Ta choroba to rzadki nowotwór nerki dotyczących dzieci.
Dziewczynka przez niemal trzy lata była leczona, jednak po tym, jak pojawiały się kolejne przerzuty, lekarze poinformowali rodzinę, że dziecko jest nieuleczalnie chore.
Słysząc taki wyrok, jej mama Gilli Davidson postanowiła, że po śmierci Niamh przekażą oczy dziewczynki do banku organów. Pomysł może się wydawać dosyć drastyczny, jednak jeden z braci Niamh właśnie dzięki transplantacji serca mógł żyć i dlatego w rodzinie Davidsonów był to ważny temat.
Jednak dlaczego oczy? Cóż… był to jedyny organ Niamh, którego nie dotknęła choroba.
Gdy dziewczynka – mając zaledwie 9 lat – zmarła, natychmiast przewieziono ją do kliniki, gdzie pobrano oczy. Po zabiegu dziecko odwieziono do domu. To tu Niamh przez trzy tygodnie przebywała w pokoju z otwartymi oknami, położona w fotelu ze swoimi kocami i poduszkami.
Prawo brytyjskie nie zabrania przetrzymywania ciała zmarłych w domu przed pogrzebem, o ile tylko zachowana jest odpowiednia temperatura. Możliwość przebywania z Niamh umożliwiła jej rodzinie pogodzenie się ze śmiercią i pożegnanie z dziewczynką.
Po trzech tygodniach odbył się pogrzeb, a Gilli wkrótce potem dostała informację, że rogówki jej córki zostały pomyślnie przeszczepione . Oczy Niamh dały wzrok dla nastolatka, czym matka zmarłej była zachwycona:
„To znaczy że część Niamh nadal żyje – to jej jej dziedzictwo”.
ms, źródło: bbc, fot. twitter