Mieszkańcy powiatu jarosławskiego mieli sprytny pomysł na biznes. Być może chcieli być podkarpackimi „Narcos”, ale ich plan spalił na panewce. Policjanci zabezpieczyli w ich miejscu zamieszkania pewną ilość narkotyków i… podejrzane ciasteczka! Teraz grozi im długi pobyt w więzieniu.
Nie mamy żadnych konkretnych informacji o tym, jak ojciec i syn wpadli w ręce policji i jak natrafiono na ich trop. Faktem jest, że w ich domu zabezpieczono 200 gramów poporcjowanej marihuany i… ciasteczka w kilku słoikach, które mundurowi uznali, za podejrzane. Według funkcjonariuszy najpewniej zostały upieczone również z marihuaną.
Dodatkowo, w toku przeszukania domu znaleziono fałszywy banknot 100-złotowy. To wszystko razem wzięte może się przełożyć na bardzo długą karę pozbawienia wolności. Wszystko przez to, że 200 gramów marihuany, to w naszym prawie „znaczna ilość”. A za taką, kara maksymalna to 10 lat. Podobnie rzecz się ma z fałszywymi pieniędzmi, dlatego sytuacja domorosłych cukierników-dilerów jest nie do pozazdroszczenia.
Czy podkarpacka policja zapobiegła rozwojowi potężnego, rodzinnego narko-biznesu? Raczej nie, bo jeśli ojciec z synem tak szybko wpadli, to raczej nie byli odpowiednio „przygotowani” do poruszania się w półświatku. Teraz czekają ich surowe konsekwencje, ale kto wie – jeśli trafią do więzienia, to może tam nabędą odpowiednią wiedzę i spróbują jeszcze raz. Bo w skuteczną resocjalizację raczej nie ma co wierzyć.
onet.pl