W tej sprawie wydaje się, że oskarżona lekarka Vaishnavy Laxman popełniła wszystkie możliwe do popełnienia błędy. Przed trybunałem medycznym w Manchesterze od jakiegoś czasu toczy się postępowanie przeciwko niej. W ostatnim tygodniu kobieta sama zeznawała i tłumaczyła się ze swoich czynów.
Dramat rozegrał się w 2014 roku w szkockim Dundee. 30-letnia kobieta będąca w 9 miesiącu ciąży trafiła do szpitala dwa tygodnie przed planowanym terminem rozwiązania. Doszło u niej do pewnych komplikacji. Odeszły jej wody płodowe, a dziecko było ułożone w złej pozycji – nóżkami do dołu.
Dodatkowo pacjentka posiadała bardzo małe rozwarcie – około 2-3 centymetrów, zamiast wymaganych 10. Wydaje się więc, że spełniała wszelkie warunki, aby poród odbył się poprzez cesarskie cięcie. Jednak doktor Laxman zadecydowała inaczej.
Pacjentka rozpoczęła poród siłami natury. Dziecko oczywiście zakleszczyło się w miednicy. Wtedy doktor Laxman próbowała wyciągnąć je na siłę, co skończyło się rozerwaniem szyjki i kręgosłupa. Główka maleństwa została w łonie matki. Dopiero wówczas lekarze przeprowadzili cesarkę, aby wyjąć głowę. Następnie „połączyli” główkę z ciałkiem, aby matka mogła pożegnać maleństwo. Całą historię opisał dziennik „Independent”.
W ostatnim czasie doktor Laxman składała wyjaśnienia:
Nie było moim zamiarem skrzywdzenie dziecka ani matki. Jestem zrozpaczona tym, co się stało i jest mi bardzo przykro, że poród nie przebiegł po mojej myśli. Usiłowałam przyjąć poród żywego dziecka. Naprawdę bardzo się starałam… Może za bardzo.
– powiedziała lekarka.
Obyśmy mieli jak najmniej tak starających się lekarzy. Dziecku życia nikt nie zwróci, ale ważne jest, aby lekarka poniosła konsekwencje swoich dramatycznie niewłaściwych wyborów.
wprost.pl/ pixabay