Lekarze mówią wprost – zakończone przed momentem wakacje, to zdecydowanie „lato dopalaczy”. Przypadków zatruć, w tym śmiertelnych, było naprawdę dużo. Pracownicy służby zdrowia nie raz musieli użerać się z naćpanymi pacjentami. O kilku takich wypadkach opowiedziała dyrektor raciborskiego szpitala Elżbieta Wielgos-Karpińska. Jeden z pacjentów po dopalaczach zjadł materac w karetce!
Swoimi opowieściami pani dyrektor podzieliła się z „Nowinami Raciborskimi”. I trzeba przyznać, jeżą one włosy na głowie!
Mieliśmy takiego pacjenta, który dosłownie nam zjadł materac w karetce. Do tego stopnia był pobudzony. Nie przypuszczałam, że takiego „pałeru” można dostać po tych środkach
Tego pacjenta musiało obezwładniać sześciu policjantów. I nie jest to wcale odosobniony przypadek – wielu po zażyciu dopalaczy nabiera nadludzkiej siły.
To nie były żadne tam chuderlaczki czy drobne kobietki tylko sami postawni mężczyźni, a i tak jeden z nich „oberwał” od zatrutego. Nasze pielęgniarki czy ratownicy nie są w stanie poradzić sobie z tymi osobami. To prawie niemożliwe utrzymać takiego gościa
Jak mówi lekarka, w wakacje normą były 2-3 zatrute dopalaczami osoby dziennie. Czasem ciężko im pomóc ze względu na ciągłe zmiany składów środków odurzających. Ich składy są co chwile modyfikowane i zawierają mnóstwo świństw: ołów, rtęć, mefedron, elementy trutek dla szczurów i wiele, wiele innych…
Wkrótce przekonamy się czy nowelizacja prawa pomoże w zwalczeniu tego niebezpiecznego procederu. Jednak przede wszystkim musimy postawić na edukację. Świadomy człowiek na pewno nie tknie takich trucizn.
fakt.pl/ foto: zdjęcie ilustracyjne