Beztroskie zachowanie Jamie’go Alvareza omal nie zakończyło się jego śmiercią. Mężczyzna wybrał się do Hiszpanii, ponieważ chciał obejrzeć organizowaną co roku w Pampelunie fiestę ku czci św. Firmina. Jedną z głównych atrakcji jest tzw. gonitwa z bykami. Zabawa omal nie zakończyła się dla niego tragicznie. Kiedy Amerykanin nagrywał film jeden z rozjuszonych byków omal go nie zabił.
Mężczyzna, który przyleciał z USA, aby zasmakować jak wygląda prawdziwa gonitwa z bykami przyznał, że była to najgorsza decyzja jaką podjął w życiu. Jamie Alvarez został ciężko ranny podczas ucieczki przed jednym z nich. Mężczyzna nagrywał film kiedy rozjuszony byk wbiegł w niego z całym impetem. 46-latek przyznał, że myślał wtedy o swojej śmierci.
Poważnie ranny Alvarez trafił do szpitala w Pampelunie. Lekarze zdiagnozowali u niego obrażenia szyi i złamanie kości policzkowej. Gdyby róg wbił się o kilka centymetrów wyżej Amerykanin by zginął. 46-latek przeszedł trzygodzinną operację, a lekarzom na szczęście udało się go uratować. Za kilka dni zostanie wypisany ze szpitala i wróci do domu.
źródła: o2.pl, youtube.com, foto youtube.com