Ludzie naprawdę przeróżne rzeczy potrafią przewozić w walizkach. Nietypowe pamiątki, zabronione przedmioty, zwierzęta… ale to co pewna Amerykanka usiłowała wywieźć z Filipin przebija wszystko inne. Celnicy byli wstrząśnięci tym, co znaleźli w bagażu turystki.
43-letnia Jennifer Talbot, Amerykanka, wracała z Filipin do domu rodzinnego. Miała wylecieć z międzynarodowego portu lotniczego w Manili, stolicy Filipin. Celnicy w czasie odprawy od razu zwrócili uwagę na walizkę turystki – przekraczała przyjęte wymiary, zaś kobieta zachowywała się podejrzanie.
ZOBACZ TEŻ: 14-latek dokonał masakry rodziny. Z zimną krwią zamordował pięć osób
Po otworzeniu walizki okazało się, że w środku ukryte jest… dziecko. Kobieta nie posiadała żadnych dokumentów potwierdzających jego tożsamość, nie miała też niczego, co potwierdzałoby jej prawa do opieki nad maluchem. Zresztą, sam fakt zamknięcia dziecka, które według lekarzy mogło mieć zaledwie sześć dni, w walizce jest wstrząsający.
Kobieta zamiast do samolotu trafiła do celi i została przesłuchana przez filipińskie służby. Prawdopodobnie wzięła udział w procederze handlu ludźmi.
o2.pl/ foto: pixabay