Wczoraj pisaliśmy jak przebiegała sylwestrowa zbrodnia w Turku, która wstrząsnęła całą Polską. 19-letni Maciej zamordował z zimną krwią nożem swojego 9-letniego braciszka, Adasia. Jakby tego było mało na jaw wychodzą kolejne fakty, które każą sądzić, że nad tą rodziną ciąży swoiste fatum.
Do zabójstwa doszło we wtorek 31 grudnia. 19-letni Maciej zaatakował 9-letniego Adasia, gdy ten grał na konsoli. Najprawdopodobniej konflikt dotyczył właśnie gry na tym urządzeniu. Chłopiec zmarł niemal na miejscu. Radio Poznań, cytowane przez portal o2.pl nieoficjalnie dowiedziało się, że 9-latek otrzymał 17 ciosów nożem. Maciej z kolei sprawiał wrażenie jakby w ogóle go to nie obeszło. Zbrodnia w Turku odbiła się szerokim echem w mediach.
ZOBACZ TEŻ: Zabił braciszka, bo nie ustąpił mu konsoli do gier. NOWE FAKTY o zbrodni w Turku
Prokurator postawił Maciejowi zarzut zabójstwa. Ponieważ nie ukończył 21 lat, nie grozi mu dożywocie, a 25 lat pozbawienia wolności. Chłopak w czasie przesłuchań nadal zachowywał się dziwnie, jakby był nieobecny. Stąd silne podejrzenie, że mógł być pod wpływem dopalaczy. Jednak nie tylko to jest w tej sprawie straszne. Dziennikarze dotarli do informacji, które świadczą o tym, że nad rodziną wisi swoiste fatum…
W rodzinie w ostatnich latach były już dwa samobójstwa. Tuż po narodzinach Adasia życie odebrał sobie ojciec chłopców. I to właśnie Maciej znalazł jego zwłoki. Wkrótce po nim samobójstwo popełnił dziadek chłopców. Z kolei ich mama ma swoje problemy zdrowotne, z którymi się boryka.
Sąsiedzi wspominają Macieja jako pomocnego i dobrego chłopaka, który zawsze opiekował się młodszym bratem. Portal fakt24.pl podaje nieoficjalnie, że nastolatek mógł mieć problemy z dopalaczami. Ukończył szkołę zawodową, ale nie pracował. Jak na razie nie przyznaje się do winy i odmawia składania zeznań.