Jamie Robson i Sinead Broadbent poznali się w 2014 roku. Miesiąc później dziewczyna dostała wstrząsającą wiadomość. Zdiagnozowano u niej raka jelita. Para nie traciła czasu na zmartwienia. W przerwach na leczenie zwiedzali świat. W pewnym momencie wydawało się nawet, że choroba ustąpiła. Niestety, potem wróciła ze zdwojoną siłą.
Wszystko zaczęło się od okropnych bólów brzucha i nudności. Następnie dziewczyna usłyszała diagnozę. Trafiła do szpitala i podjęła walkę z rakiem. Sinead przeszła półroczną chemioterapię. Leczenie nie przyniosło jednak oczekiwanych efektów.
Dziewczyna każdą wolną chwilę wykorzystywała do wyjazdów na wycieczki. Zawsze u swojego boku miała ukochanego, który się nią opiekował. Po wielu operacjach mieli nadzieję, że nowotwór da spokój dziewczynie. Po kolejnej już chemioterapii choroba uderzyła jednak jeszcze mocniej.
Jedynym słusznym rozwiązaniem było hospicjum. Tam lekarze dbali, aby okropny ból nie męczył Sinead, a ostatnie miesiące życia spędziła szczęśliwa. Jamie nie odstępował ukochanej na krok. Dziewczyna zmarła w jego ramionach.
Choroba Sinead skłoniła go do pomocy w zbiórkach pieniędzy dla innych chorych osób. Jamie wspominał, że Sinead „zawsze chciała odwdzięczyć się ludziom, którzy jej pomagali.” Robił to za nią.
kd, źródło: fakt, facebook