COVID jednak również poważnym zagrożeniem dla dzieci? „Trzeba bić na alarm”

Jak się okazuje koronawirus może być zagrozeniem nie tylko dla starszych, ale również najmłodszych. W ostatnich dniach do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie zgłosiło się dziewięcioro dzieci z niepokojącymi objawami. Jak się okazuje są one pokłosiem przebytego wirusa z Wuhan.

 

Objawy dzieci, które w ostatnim czasie trafiły do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie przypominały PIMS-TS. Inaczej mówiąc zespół Kawasaki, który zachodzi po przebytej chorobie. Nawet tej bezobjawowej. W tym przypadku chodzi o koronawirusa. Pierwsze dolegliwości u dziecka mogą się zacząć kilka tygodni po pokonaniu wirusa z Wuhan.

 

„Dzieci przechodzą koronawirusa bardzo łagodnie. Dopiero po kilku tygodniach – najczęściej pomiędzy 4 a 6 tygodniem – zaczynają się objawy.” – powiedział prof. Przemko Kwinta z Kliniki Chorób Dzieci Dziecięcego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Dodał on również, że rodzice muszą się mieć na baczności, niezależnie od tego w jakim wieku jest ich dziecko.

 

„Myślę, że trzeba bić na alarm. My zajmujemy się dziećmi, które są w ciężkim stanie, głównie z niewydolnością serca. Najczęściej pierwszym objawem jest nieustępująca gorączka.” – powiedział profesor. Kolejną dolegliwością jest malinowy język, biegunka, wysypka, nastrzyknięcie spojówek, wymioty. Gdy takie objawy występują u dziecka koniecznie trzeba skierować się do lekarza.

 

„Dzieci są w bardzo złym stanie, szczególnie na początku, wówczas dochodzi u nich do niewydolności serca czy do zmian w naczyniach wieńcowych. Nie mamy na razie informacji, na ile się to cofnie, a na ile będzie problemem (u tych dzieci) za na przykład 10 lat. Z definicji to choroba wieloukładowa, zdarzają sie objawy psychiatrczyne, zmiany w mózgu, problem z nerkami czy wątrobą” – powiedział prof. Kwinta.

 

Źródło: RMF 24

Foto: Pixabay

Komentarze