Tego w Białymstoku jeszcze nie grali. Przed sądem stanął 37-letni Karol K., który twierdzi, że odstrzelił głowę swojemu przyjacielowi, bo ten go o to poprosił. Użył do tego karabinu. Mężczyzna już wcześniej przyznał się, że on tego dokonał, lecz dalej utrzymuje, że był to przyjacielski gest. Teraz za okazaną pomoc grozi mu nawet dożywocie.
Cała tragedia rozegrała się 17 października 2017 roku w miejscowości Lipiny. W domu Mariana S. siedziało paru kolegów, w tym właśnie Karol K. Mężczyźni popijali piwo oraz alkohol własnej produkcji. Mężczyzna rozpamiętywał sytuację, w której odeszła od niego konkubina i dwójka dzieci, był widocznie przybity tym wydarzeniem. W pewnym momencie zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Marian S. wyjął karabin mauzer, który dostał od swojego dziadka – pamiętał on czasy II Wojny Światowej i powiedział do Karola K: Strzel raz, ale konkretnie, żebym nie męczył się w szpitalu. – Chcesz tego? – zapytał Karol. – Dawaj – rzekł stanowczo Marian. – Na pewno? – jeszcze raz upewnił się 37-latek, a gdy usłyszał – TAK, strzelił mu w głowę. Zabójca stwierdził, że schowa broń w trocinach i poczeka na przyjazd policjantów i karetki. Gdy funkcjonariusze zjawili się na miejscu, Karol K. położył się na ziemi i oddał im się bez żadnych oporów. Żałuję tego, co się stało. Spełniłem tylko prośbę Mariana. Drugi raz nie zrobiłbym tego – powiedział na swoją obronę. Za tę nietypową przysługę grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Jeżeli to jest przysługa wobec przyjaciela, to nawet tego nie komentujemy. Gdyby wasz ukochany kolega poprosił Was o strzelenie mu w głowę, zrobilibyście to? Oczywiście, że nie. Do takich rzeczy dochodzi właśnie przy nadmiarze alkoholu.
źródło: se.pl fot. pixabay.com