Można powiedzieć, że jedną karę dostał od sądu, a drugą od współwięźniów. I chyba dopiero ta druga uświadomiła mu w pełni jakiego bestialstwa się dopuścił. Gdyby nie rutynowe badanie lekarskie, być może nikt nawet nie dowiedziałby się o niej.
Sprawa dotyczy 19-letniego mieszkańca Łańcuta, który w ubiegłym roku pobił i zgwałcił 22-letnią studentkę wracającą z rzeszowskich juwenaliów. Dzięki kamerom monitoringu udało się go zidentyfikować i postawić przed sądem.
Wymierzono mu karę 8 lat pozbawienia wolności. I już na samym początku odsiadki, 19-letni Kamil K. wpadł jak śliwka w kompot. W czasie badania lekarskiego, odkryto na jego ciele ślady pobicia. To zainteresowało służbę więzienną i lekarzy, którzy w toku dalszych badań odkryli mroczną prawdę.
Okazało się, że gwałciciel został brutalnie pobity przez współwięźniów. Na plecach wyryto mu napis „gwałciciel”, a dodatkowo… został zgwałcony.
Sprawa trafiła do prokuratury rejonowej w Rzeszowie, która zbada czy istnieje materiał dowodowy wystarczający do wszczęcia postępowania. Jeśli takowy zostanie zgromadzony, to być może któryś z więźniów odpowie za ten czyn.
Po raz kolejny okazuje się, że w wypadku przestępstw seksualnych najskuteczniejszą resocjalizację przeprowadzają inni współwięźniowie. Choć nie są to ludzie bez skazy, to w wypadku gdy ktoś krzywdzi niewinnych i bezbronnych, rzadko kiedy pozostają obojętni. Miejmy nadzieję, że ta nauczka będzie także przestrogą dla przyszłych, potencjalnych gwałcicieli. Muszą pamiętać, że najgorsze co mogłoby ich spotkać, to polskie więzienie!
o2.pl