W piątkowy poranek doszło do tragicznego wypadku, w którym zginął 66-letni Janusz Dzięcioł, były poseł, uczestnik I. edycji programu Big Brother, a niegdyś również komendant straży miejskiej. Zginął na przejeździe kolejowym, co było bardzo wielkim zaskoczeniem dla wszystkich. Dlaczego uważny i spokojny mężczyzna po prostu wjechał pod pociąg?
Do wypadku doszło na przejeździe kolejowym Biały Bór, niedaleko Grudziądza. Janusz Dzięcioł zginął zaledwie 100 metrów od swojego domu. Przejazd nie był zabezpieczony szlabanem, ale ustawiono przed nim sygnalizację świetlną. Mimo to nie można go nazwać przejazdem bezpiecznym.
To jest niebezpieczny przejazd. Rozmawialiśmy z Januszem o tym, żeby go zlikwidować. Wiem, że kilka razy ten temat był poruszany
– powiedział mediom sołtys Białego Boru, a prywatnie przyjaciel Dzięcioła, Jerzy Czapla.
ZOBACZ TEŻ: 40-letnia nauczycielka poderwana prze 15-letniego kolegę syna. „Robiliśmy to setki razy, WSZĘDZIE”
Janusz Dzięcioł miał opinię bardzo uważnego kierowcy. Dlatego jego tragiczna śmierć jest tym bardziej niezrozumiała dla bliskich i niektórych sąsiadów. Mają oni swoje własne podejrzenia co do tego, dlaczego doszło do wypadku.
Ich zdaniem Janusz Dzięcioł mógł zostać oślepiony przez ostro świecące, a nisko zawieszone grudniowe słońce. W ostrym świetle sygnalizacja świetlna faktycznie mogła być niewidoczna.
Sprawa jest badana przez prokuraturę. Przedstawiciele tejże podali, że mają co najmniej jednego świadka, który widział moment wypadku. Wkrótce więc powinniśmy wiedzieć, co doprowadziło do tragicznego wypadku. Z kolei dla nas ten przypadek powinien być prawdziwą przestrogą, że na przejazdach kolejowych nie ma żartów. Nawet jeśli znamy dane miejsce od lat, nigdy nie możemy wyzbyć się szczególnej ostrożności i uwagi w czasie przejeżdżania przez tory.