Prokuratura w Łodzi skierowała akt oskarżenia przeciwko 30-letniemu Arturowi W. Mężczyzna w sierpniu ubiegłego roku zamordował swoją 20-letnią współlokatorkę, a jej zwłoki ukrył w wersalce. Wielce prawdopodobne, że zbrodnię widział 2,5-letni synek kobiety.
W nocy z 14-15 sierpnia między Arturem a Kają doszło do kłótni. Mężczyzna zamordował ją przez uduszenie. Jak twierdzi oskarżony, dziecko kobiety z poprzedniego związku w tym czasie spało i niczego nie widziało. Jednak śledczy mają duże wątpliwości, co do jego wersji.
Przez całą noc i kolejny dzień Artur W. nie miał pewności, że kobieta nie żyje. Dopiero po kilkunastu godzinach zdecydował się związać kobietę, a na głowę założyć jej plastikowy worek, aby mieć pewność,nie przeżyje.
Zwłoki schował w wersalce, którą przykrył inną wersalką. 2,5-letnie dziecko odwiózł do rodziny kobiety mieszkającej w Zduńskiej Woli. A potem usiłował zniknąć.
Przez kilka dni rodzice szukali Kai. Co ciekawe, jej zwłoki można było odkryć bardzo szybko – strażacy przez okno weszli do mieszkania i sprawdzili pomieszczenia. Nie wpadli jednak na to, aby sprawdzić dwie ułożone na sobie wersalki. Dlatego przekazali policji, że poszukiwanej nie ma w mieszkaniu. Dopiero po kilku kolejnych dniach na prośbę rodziny i dziennikarzy badających sprawę policja weszła do lokalu jeszcze raz. Wtedy ujawniono ciało Kai.
Artura W. złapano po kilka dniach w Koszalinie. O karze zadecyduje sąd. My zaś mamy nadzieję, że jeśli dziecko Kai cokolwiek widziało, to jego niski wiek uniemożliwi zapamiętanie traumatycznych przeżyć.
wprost.pl/ foto: zdjęcie ilustracyjne