Do tej pory koronawirus atakował przede wszystkim państwa najlepiej rozwinięte, te których mieszkańcy prowadzą aktywne życie, dużo podróżują, a ruch na miejscowych lotniskach i dworcach kolejowych jest największy. W takich warunkach koronawirus SARS-CoV-2 rozprzestrzeniał się najlepiej. Ale teraz dla zarazy chyba nie ma już przeszkód, bowiem dotarła nawet w dzikie ostępy Amazonii.
Kilkunastoletni członek plemienia Janomamów żyjącego w lasach Amazonii trafił do szpitala z objawami choroby COVID-19. Test diagnostyczny na obecność koronawirusa SARS-CoV-2 dał wynik pozytywny. Oznacza to, że nowy patogen prawdopodobnie rozprzestrzenia się już nawet wśród odizolowanych społeczności indiańskich. Czy ludzie ci są bardzie narażeni na zakażenie i śmierć?
Janomamowie to plemię zamieszkujące około 200 wiosek w lasach Amazonii. Ich liczebność szacuje się na 20 tysięcy osób. Jest to największe plemię żyjące w lasach deszczowych Brazylii. U kilkunastoletniego przedstawiciela plemienia wykryto standardowy przy COVID-19 zestaw objawów: duszności, gorączkę, ból gardła i klatki piersiowej.
ZOBACZ TEŻ: Wielkanoc 2020 i koronawirus: co powiedzieć policji jeśli nas zatrzyma?
Pierwszy test dał wynik negatywnych, ale po powtórzeniu lekarze dostali wynik pozytywny. O sprawie poinformował media brazylijski minister zdrowia Luiz Henrique Mandetta. Wyraził też zaniepokojenie z powodu dotarcia patogenu do izolowanych społeczności.
Eksperci obawiają się, że rdzenna amerykańska ludność może być jeszcze gorzej przystosowana do zniesienia COVID-19 niż np. Europejczycy. Żyjąc w izolacji nie nabyli odporności na wiele zarazków i chorób, które my znamy od dawna. Do tego nie mogą w większości liczyć na dobrą opiekę medyczną. W związku z tym kryzysem powołano nawet sztab kryzysowy przy brazylijskim rządzie.