Bardzo niepokojące informacje podali do wiadomości chińscy naukowcy, którzy monitorują sytuację na północnokoreańskim poligonie atomowym pod górą Mantap. Potwierdzili, że część góry zawaliła się z powodu przeprowadzanych tam intensywnie prób ładunków jądrowych. Skażenie radioaktywne może wkrótce zagrozić nie tylko Korei, ale również Chinom i innym okolicznym państwom.
Badacze oceniają, że to właśnie osunięcie się fragmentów góry doprowadziło Kim Dzong Una do podjęcia decyzji o wstrzymaniu dalszych prób nuklearnych. Prawdopodobnym powodem tej katastrofy jest najsilniejsza, wrześniowa próba, po której ONZ nałożył na Koreę najcięższe w historii sankcje.
Na razie trudno ocenić na ile skażenie radioaktywne zagraża okolicy. Zdaniem Chińczyków w zawalonej części góry powstał „komin” którym promieniotwórcze pierwiastki mogą wydostawać się na powierzchnię.
Chińscy uczeni cytowani przez hongkońską gazetę „South China Morning Post” uważają, że reżim w Pjongjangu powinien poprosić ich o pomoc w ocenie stanu góry Mantap, ponieważ mają oni wiedzę i możliwości, aby uniemożliwić wydostanie się substancji radioaktywnych.
Informacje potwierdzone przez chińskich badaczy rzucają też nowe światło na spolegliwy ton Kim Dzong Una. Jaśniejsze stały się sygnały wysyłane przez niego do krajów Zachodu. Być może reżim nie ma już po prostu środków na uruchomienie nowego poligonu nuklearnego, a dodatkowo desperacko zaczyna rozglądać się za pomocą w ustabilizowaniu góry Mantap, która może być zagrożeniem dla całego regionu i gwoździem do trumny komunistycznego państewka?
interia.pl