Prędkość, brawura, a może jeden mały błąd i ogromna dawka pecha? Jedno jest pewne – to cud, że w tym wypadku nie zginął nikt więcej. Opel corsa zderzył się czołowo z ciężarówką iveco i stanął w płomieniach. Kierowca nie miał żadnych szans i spłonął w aucie.
Wypadek wydarzył się w sobotnie przedpołudnie na drodze wojewódzkiej nr 907 w okolicach Koszęcina. Jego przyczyny nie są na razie znane, policja wciąż prowadzi dochodzenie. Opel corsa wpadł do rowu i momentalnie zapalił się, kierowca spłonął we wnętrzu auta.
Nie było możliwości, aby wyciągnąć go żywego. Kierowca ciężarówki nie doznał poważnych obrażeń, podobnie jak dziecko, które podróżowało z nim w kabinie auta. To też zakrawa na cud, patrząc na zniszczenia jakich doznała ciężarówka.
Początkowo policjanci nie byli w stanie ustalić tożsamości kierującego. Ciało było zwęglone w stopniu, który uniemożliwiał nawet identyfikację płci! Po kilkudziesięciu godzinach funkcjonariusze z Lublińca ustalili, że oplem kierował 30-letni mieszkaniec powiatu lublinieckiego.
Policja dając przykład tego wypadku ostrzega przed nadmierną prędkością. Prosta droga i dobra pogoda to wbrew pozorom idealne warunki do tego aby doprowadzić do tragicznego w skutkach wypadku.