56-letnia Irena z Torunia ważyła w 2008 roku aż 246 kilogramów. Dowiedziała się od lekarzy, że znajduje się na granicy życia i śmierci. To zmotywowało ją do przemiany i wieloletniej, ciężkiej metamorfozy. Teraz ujawnia jej sekret, gdyż chce zmotywować młodych, otyłych Polaków do zadbania o siebie. Póki nie jest za późno.
Do kobiety dotarli dziennikarze „Gazety Pomorskiej”. Pani Irena przez wiele, wiele lat zmagała się z otyłością. Przede wszystkim dlatego, że wszystkie swoje problemy zajadała słodyczami i niezdrowym jedzeniem. Miała dwoje dzieci, w pewnym momencie życia porzucił ją mąż. Wtedy stres i nerwy zwielokrotniły złe nawyki żywieniowe i doprowadziły Irenę do wagi 246 kilogramów. Był to ostatni dzwonek na przeprowadzenie metamorfozy.
ZOBACZ TEŻ: 25-latek chciał popełnić samobójstwo. Uratowało go to, że…
Gdy zostałam sama z dwójką dzieci, ciągle czułam się głodna. I jadłam. Całą dobę. Jogurty owocowe z cukrem, parówki, kotlety, chipsy po dwie paczki dziennie, klopsy, naleśniki, cukierki, ciasta, ciasteczka, śledzie. Jadłam i żarłam, leżałam, chodziłam niewiele, płakałam w poduszkę nad własną niemocą. A później znów jadłam i jadłam, sięgałam, wyciągałam, kleiłam, lepiłam, gotowałam, kładłam na blacie, smarowałam, wkładałam do ust i żułam, żułam, aż mnie zemdliło. Wielki głód nie znikał jednak na długo
– wspomina kobieta cytowana przez fakt24.pl
O tym jak przebiegała metamorfoza pani Ireny przeczytasz na kolejnej stronie!