Emanuela Orlandi zaginęła w 1983 roku, była córką urzędnika pracującego na Watykanie. Przez 30 lat nie udało się wyjaśnić tej tajemnicy, a wszystkie dotychczasowe tropy, łącznie ze znalezieniem szkieletu okazały się mylne.
Przerażającego odkrycia dokonali pod koniec października 2018 roku pracownicy, którzy prowadzili prace konserwatorskie na Watykanie. Znaleźli ludzkie szczątki, a policja podejrzewała, że mogły one należeć do zaginionej przed laty Orlandi.
Stolica Apostolska wydała w tej sprawie stosowne oświadczenie. Włoski prokurator, który zajmował się sprawą zwłok znalezionych na Watykanie zlecił specjalistyczne badania, które pozwoliły na określenie wieku zwłok, ich płci i przyczyny śmierci. Okazało się, że są to zwłoki mężczyzny, zmarłego w latach 60-tych XX wieku, a więc ten trop okazał się zupełnie mylny i rozpoczął zupełnie inne śledztwo!
Co do Orlandi, to niegdyś podejrzewano, że jej zniknięcie mogło być związane z grupą ludzi, która chciał doprowadzić do uwolnienia Alego Agcy – zamachowca, który w 1981 roku omal nie zabił papieża Jana Pawła II.
W 2005 roku anonimowy informator powiązał zaginięcie Orlandi z rzymskim bossem mafii Enrico „Renatino” De Pedisem, jednak śledczy nie znaleźli żadnych dowodów, które mogłyby połączyć gangstera z tą zbrodnią.
Teraz śledczy chcą sprawdzić nową hipotezę w sprawie – że Emanuela została porwana w biały dzień na ulicach Rzymu. Być może też została pochowana na Cmentarzu Teutońskim na Watykanie. Czy wreszcie sprawa rozpalająca głowy wielu od czterech dekad zostanie wyjaśniona? Czy śledczym starczy samozaparcia i siły by ją wyjaśnić?
wp.pl