Takie przetasowania w odizolowanym reżimie muszą budzić słuszny niepokój. Nie wiadomo jaki szaleniec może zastąpić miejsce poprzedniego. I czy w państwie nie trwa większa czystka przeciwników politycznych.
Południowokoreańskie media spekulują, co dzieje się z marszałkiem Hwang Pyong-So, który uznawany był za drugiego najpotężniejszego człowieka na Północy. Ostatni raz widziano go w październiku, gdy został oskarżony o korupcję i zdjęty z urzędu.
Hwang Pyong-So był wicemarszałkiem północnokoreańskiej armii, czyli de facto zastępcą Kim Dzong Una. Należał do absolutnej elity politycznej Pjongjangu, był blisko Komitetu Centralnego Koreańskiej Partii Pracy i innych gremiów decyzyjnych.
Co ciekawe, media zwracają uwagę na ostatnią wyprawę Kima na górę Pektu-san (ZOBACZ: Kim Dzong Un ma NADPRZYRODZONE ZDOLNOŚCI), ponieważ czynił to zawsze gdy ktoś z koreańskich szczytów władzy był przez niego skazywany na śmierć. Dyktator odwiedził górę Pektu gdy wydał rozkaz śmierci swojego wuja Janga Songataela w listopadzie 2013. Wspiął się na szczyt także w 2015 roku gdy z jego rozkazu posłano na tamten świat z szefa obrony Hyona Yong-Cholema.
Czyżby krwawy dyktator miał jakiś mroczny rytuał z tym związany?
Na to pytanie odpowiedzi na pewno nie uzyskamy. Ale możliwe, że za parę tygodni północnokoreańska propaganda poda informację o kolejnej egzekucji. Podejrzewa się, że za pozbyciem się Pyong-So stoi „druga prawa ręka” Kima, Choe Ryonga Hae. Czy takie przetasowania na szczytach władzy to czystka osób np. niechętnych wojnie z USA? Może wokół Kima powstaje jakiś nowy blok popleczników, który będzie forsował konkretny kurs Korei Północnej? Jeśli tak, to najbliższe tygodnie dadzą odpowiedź, w którą stronę przechyliła się szala północnokoreańskiej polityki.