Dla terrorystów każdy sposób na zdobycie funduszy jest dobry. Mogą do tego wykorzystać nieuważnych turystów.
Portugalskie służby podejrzewają, że za kradzieżami i wyłudzeniami, które mają miejsce w turystycznych miejscowościach tego kraju stoi coś więcej niż tylko chęć łatwego zarobku. Okazuje się, że kieszonkowcy, oszuści i złodzieje mogą, przynajmniej częściowo, działać na zlecenie organizacji terrorystycznych. W ten prosty sposób gotówka lub karta skradziona turyście np. w Lizbonie może sfinansować dżihadystów walczących w Syrii.
Nasilenie takich działań zaobserwowano na południu Portugalii, w turystycznym regionie Algarve. Zdaniem śledczych oszuści powiązani z islamistami najczęściej usiłowali klonować karty kredytowe należące do klientów okolicznych hoteli, barów i innych atrakcyjnych miejsc. Wystarczyło aby zatrudnili się w recepcji bądź galerii handlowej i już mogli łatwo otrzymać dostęp do kart klientów.
Takim procederem trudnią się przede wszystkim Marokańczycy i Tunezyjczycy. Odkryte przez służby powiązania każą sugerować, że to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Choć kwoty, które można zdobyć na pojedynczym wczasowiczu nie są wielkie, to przeliczone przez setki i tysiące takich przypadków w ciągu roku dają razem niebotyczne pieniądze. W czasach gdy ISIS utraciło zyski z ropy, a celnicy z różnych państw coraz skuteczniej zwalczają przemyt kontrolowany przez terrorystów, pospolite złodziejstwo i oszustwa mogą stać się głównym źródłem dochodu dla dżihadystów. Tym bardziej, że nie muszą ograniczać się tylko do Portugalii.