Ta historia musi mrozić krew w żyłach. Szczególnie u tych, którzy tego mężczyznę znali jako ciepłego, towarzyskiego i miłego sąsiada. Tymczasem okazuje się, że od lat 80-tych XX wieku prowadził podwójne życie. Jego prawdziwa natura potwora była tak zwyrodniała, że sąsiedzi wciąż nie mogą w to uwierzyć.
Miasteczko Pont-sur-Sambre, to pięknie położona, idylliczna miejscowość na prowincji. Czas płynie tu wolniej, a wszyscy wszystkich znają. A jednak – okazuje się, że nie wszystkich. Oto 57-letni woźny szkolny został zatrzymany przez policję, która od 22 lat prowadziła śledztwo w sprawie ataków seryjnego gwałciciela.
Mężczyzna przyznał się do winy i wyjawił kilka faktów, które zmroziły policjantów. Jego kariera nie zaczęła się bowiem w 1996, a kilkanaście lat wcześniej. Przez ten czas zgwałcił co najmniej 40 kobiet. Jego najmłodsza ofiara miała zaledwie 13 lat.
Wpadł, bo kamery monitoringu uchwyciły jego samochód 5 lutego w Belgii, bardzo blisko miejsca gwałtu, który w tym czasie miał tam miejsce. DNA sprawcy ujawniono w 19 badanych w tej sprawie przypadkach. Jednak śledczy nie wykluczają, że zwyrodnialec może mieć na koncie więcej ofiar niż sam twierdzi.
Gwałciciel atakował głównie na pograniczu belgijsko-francuskim. Zazwyczaj działał w godzinach nocnych, tuż przed świtem. Zawsze używał rękawiczek i zakrywał twarz. Ofiary atakował od tyłu.
Mieszkańcy Pont-sur-Sambre są w szoku. Znali mężczyznę jako szkolnego woźnego, wcześniej prowadzącego klub sportowy. Był szanowany i lubiany. Tymczasem okazuje się, że obok siebie mieli jednego z najpaskudniejszych gwałcicieli jakich wydała Francja.
Teraz przed francuskim wymiarem sprawiedliwości długi i żmudny proces. Od tego ile gwałtów zostanie mu udowodnionych, zależy ostateczna kara. Miejmy nadzieję, że z więzienia nie wyjdzie aż do śmierci.
o2.pl