Czasy się zmieniają, pewne pojęcia również. Dziś by zgwałcić nie trzeba wychodzić z własnego domu – przynajmniej w Szwecji.
41-letni Bjorn Samstrom został skazany przez sąd w Uppsali na 10 lat więzienia za zmuszanie do czynności seksualnych przez Internet. Choć brzmi to nieco dziwacznie, to wyrok jak najbardziej jest poważny, a obrona Szweda zapowiada apelację od niego.
Samstrom był oskarżony o wykorzystanie 26 dziewczyn i jednego chłopca. Przez internetowe komunikatory zmuszał ich do rozbierania się i wykonywania czynności seksualnych przed kamerką. Opornym groził śmiercią i rozpowszechnianiem ich nagich zdjęć na stronach porno.
Jego ofiary pochodziły z Kanady, USA i Wielkiej Brytanii. Choć Samstrom nie miał prawa żadnej z nich spotkać na żywo, to jego działania w sieci zakwalifikowano jako gwałt. Zboczony Szwed zmuszał nastolatki do seksu ze zwierzętami i do napaści seksualnych na inne osoby. Poza karą bezwzględnego pozbawienia wolności, oskarżony musi zapłacić ponad 1 milion koron szwedzkich odszkodowania swoim ofiarom.
Bjorn Samstrom przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale odrzuca kwalifikację ich jako gwałt. Wraz z adwokatem zapowiada apelację. A nas nurtuje jedna kwestia – na jakich stronach Szwed komunikował się z nastolatkami? I jakim cudem przez Internet zdobył sobie taki posłuch i podległość ofiar, że te nie były w stanie zaprotestować i przerwać tej spirali wykorzystywania i przemocy? Wydawałoby się, że w takiej sytuacji wystarczy zamknąć okienko czatu – chyba, że wcześniej narobiło się jakiś głupot, którymi można być szantażowanym. Niewątpliwie działania Szweda zasługują na potępienie i z pewnością nosiły cechy znęcania się i nękania. Ale czy naprawdę można kogoś zgwałcić przez internet? Albo jesteśmy zbyt staroświeccy, albo w tej sprawie coś po prostu nie gra.