To się nazywa prezent od losu. Niestety, służby raczej nie pozwolą by bezdomny zbyt długo cieszył się nim.
Jeden z bezdomnych mieszkających w pobliżu portu lotniczego im. Charlesa de Gaulle’a w Paryżu może mówić o niesamowitym szczęściu. Przeszukując śmietniki pod jednym z lotniskowych budynków, w pewnym momencie oparł się o drzwi wejściowe do niego. Ku zdziwieniu kloszarda te otworzyły się, wręcz zapraszając do środka.
Mężczyzna skorzystał z okazji. I żeby było śmieszniej, trafił najlepiej jak mógł – wszedł wprost do pomieszczeń zajmowanych przez firmę zajmującą się konwojowaniem pieniędzy. Co więcej – nikogo nie było w środku. Gdy zauważył dwa worki leżące w środku, nie namyślając się długo rzucił walizkę ze swoim skromnym dobytkiem, wziął worki i uciekł z budynku! W międzyczasie włączył się alarm, ale i tak żaden z pracowników nie zdążył zainterweniować. Przypadkowy rabuś zbiegł.
Jak się okazało, w workach, które wyniósł było… 300 tysięcy euro! Policja szuka go teraz, a pracownicy lotniska przyznają wprost, że „system zabezpieczeń jest dziurawy jak ser szwajcarski”. Zwracają uwagę np. na to, że wiele wejść pozostaje wciąż otwartych, bo zepsuły się czytniki kart potrzebnych do ich otwierania. Dodatkowo bezdomni mieszkający przy lotnisku znają doskonale rozkład patroli i wiedzą kiedy i gdzie mogą się pojawić aby pogrzebać w kontenerach. Tym razem jednak skończyło się na znacznie poważniejszym incydentem.
Czy bezdomny zwróci ukradzione pieniądze? Skoro jeszcze tego nie zrobił, to chyba nie. Każda kradzież zasługuje na potępienie, ale w tym wypadku można mieć malutką nadzieję, że pieniądze zdobyte w nielegalny sposób przysłużą się do czegoś dobrego i pomogą komuś bardzo trudnej sytuacji życiowej. A co ważniejsze – być może zwrócą uwagę służb na systemy zabezpieczeń