Oby to nie była świąteczna niespodzianka z Kremla!
Dowództwo NATO poinformowało o wzmożonej aktywności rosyjskich okrętów podwodnych na Oceanie Atlantyckim. Jednostki rosyjskie podejrzanie dużo kręcą się wokół transoceanicznych kabli telekomunikacyjnych.
Według amerykańskiego admirała Andrewa Lennona rosyjska marynarka posiada specjalny sprzęt, który może pracować wokół podwodnych kabli – przebudowany okręt podwodny, na pokładzie którego są dwie mniejsze jednostki:
„Te pomocnicze okręty podwodne są zaprojektowane do pracy na dnie oceanu, wierzymy, że mogą być wyposażone w sprzęt do manipulowania obiektami na dnie. Rosja wyraźnie interesuje się podmorską infrastrukturą”
– powiedział.
Sytuacja jest tym groźniejsza, że uszkodzenie takich kabli zawierających m.in. światłowody, to nie tylko gigantyczne koszty, ale również częściowy paraliż i obniżenie zdolności obronnych państw Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Zakłócenie komunikacji między Europą a Ameryką to także straty gospodarcze. Innymi słowy – gdyby Rosja chciała rozpętać wojnę, to najlepiej dla niej byłoby rozpocząć agresję właśnie od uszkodzenia podmorskich łączy.
Aktywność rosyjskiej floty wzrasta z roku na rok. Okręty podwodne w 2016 roku osiągnęły aktywność nienotowaną od czasu upadku ZSRR. Jeśli NATO nie chce zostać zaskoczone i prześcignięte musi cały czas monitorować i odpowiadać na działania Kremla. Być może za kilka dni, tygodni lub miesięcy dowiemy się co rosyjscy podwodniacy robili na dnie Atlantyku.