To pokazuje jak bardzo obawiał się krwawego dyktatora jeden z jego zaufanych ludzi. Ale skoro był tak wysoko w hierarchii – czemu zdecydował się na ucieczkę?
Wydarzenie to owiane jest tajemnicą, ale kilka podstawowych faktów ujawniono dzięki Radiu Wolna Azja. Pechowym uciekinierem był najprawdopodobniej niejaki Hyun Cheol-huh, około 50-letni ekspert pracujący przy północnokoreańskim programie atomowym.
Mimo tego, że należał do najbardziej zaufanych i najważniejszych współpracowników Kima przy tworzeniu broni nuklearnej – postanowił uciec. Dlaczego? Według radia nie podobał mu się kierunek, w którym zmierzał program atomowy Pjongjangu.
Ekspert miał się udać na północ kraju i tam rozpłynął się nie informując o niczym rodziny. Uciekł na teren Chin, lecz tamtejsze służby nie wiedziały z kim mają do czynienia. Być może jego ucieczka powiodłaby się, gdyby nie szybka reakcja wywiadu Północnej Korei. Przedstawiciele tegoż skontaktowali się z kolegami po fachu z Chin informując im jaki rodzynek znajduje się na ich terenie.
Dzięki informacjom uzyskanym z Pjongjangu chińska bezpieka raz-dwa go namierzyła i deportowała do Korei. I tu zaczyna się akt właściwy dramatu Hyun Cheol-huha. Gdy trafił do więzienia w swojej ojczyźnie zażył śmiertelną dawkę trucizny, nie chcąc poddać się brutalnemu śledztwu.
Historia, choć nieco mglista i opierająca się na wątłych źródłach z Korei Północnej i pogranicza tego państwa z Chinami, jak najbardziej może być prawdziwa. Północnokoreańscy pogranicznicy i wojsko mają rozkaz strzelania do uciekinierów, nawet jeśli znajdują się już po chińskiej stronie granicy. Biorąc też pod uwagę jak wiele ten człowiek wiedział, jego ucieczka byłaby śmiertelnie niebezpieczna dla całego nuklearnego programu Korei Północnej. Nie dziwota więc, że spodziewał się najgorszego traktowania i okrutnej kary za ucieczkę i dlatego wybrał samobójstwo.