Góry zimą nie są dla wszystkich. Wymagają odpowiedniego przygotowania, umiejętności i sprzętu. Paradoksalnie Rysy, które latem nie należą do najłatwiejszych wierzchołków, zimą przy dobrej pogodzie nie stanowią problemu dla odpowiednio wyposażonego turysty. Jednak upadek z nich wciąż może być potwornie groźny. Przekonała się o tym ta turystka.
Zimą na Rysy podchodzi się nie po skałach i łańcuchach, a ośnieżonym żlebem. Jego sprawne pokonanie wymaga użycia raków i czekana. Zdarzają się niestety tacy, którzy wchodzą bez tego sprzętu.
Osoba niewyposażona najpewniej spadłaby aż do Czarnego Stawu. Kobieta, która zaliczyła upadek na szczęście miała sprzęt i umiała go używać. Gdy straciła równowagę i zaczęła się staczać na dół, zgrabnie przekoziołkowała układając się na brzuchu i wbiła czekan mocno w śnieg. Dzięki temu, oraz temu szybko się zatrzymała. Miała też nieco szczęścia, bo żleb nie był zalodzony, a śnieg ubity, tylko kopny. To ułatwiło „awaryjne hamowanie”.
„Raki i czekan powinny być nieodłączną parą. Turyści często o tym zapominają. Same raki nic nam nie dadzą. Bez czekana nie jesteśmy w stanie utrzymać równowagi przy wspinaczce albo zahamować podczas zjazdu”
– mówi Marcin Józefowicz, ratownik TOPR. Same raki, gdy upadniemy nic nam nie pomogą, bo wbite w śnieg doprowadzą w najlepszym razie do koziołkowania, a w najgorszym do poważnych urazów nóg.
Niestety, w kronikach TOPR wciąż pojawia się sformułowanie „brak odpowiedniego sprzętu” przy opisywaniu tatrzańskich wypadków. Niech ten film uświadomi nam dlaczego jest on tak niezbędny.
wp.pl/ foto: screenshot youtube.com/mateusz grefkowicz