W nocy w Radomiu działy się dantejskie sceny. 43-letni nożownik wdzierał się do przypadkowych mieszkań i atakował niewinnych domowników i przechodniów.
Następnie urządził sobie rajd ulicami miasta, a zatrzymany przez policję… zmarł.
Policja i prokuratura wydały oficjalny komunikat dotyczący wydarzeń tej nocy. 43-letni nożownik najpierw wtargnął do mieszkania zajmowanego przez swoją konkubinę, którą dotkliwie pobił.
Następnie dostał się do przypadkowego mieszkania na osiedlu Idalin, gdzie nożem zaatakował 34-letniego mężczyznę. Ten ratował się ucieczką przez okno na 1. piętrze.
Nożownik chwycił kluczyki leżące w domu i postanowił odjechać samochodem zaatakowanego mężczyzny. Dotarł do centrum miasta, gdzie wszedł od jednego z budynków i wyważył drzwi do mieszkania zajmowanego przez 75-letniego mężczyznę. Poważnie ranił go nożem w brzuch i uciekł.
Po drodze natknął się na klatce schodowej na jeszcze jednego mężczyznę, którego ranił nożem w rękę.
Wsiadł z powrotem do auta i w rejonie dworca PKP usiłował potrącić mężczyznę siedzącego na przystanku. Zniszczył wiatę przystankową, a następnie, w ślad za uciekającą ofiarą… przejechał samochodem przez sklep zlokalizowany w budynku stacji benzynowej, powodując znaczne szkody!
Policjanci wysłani na poszukiwanie brutalnego napastnika natknęli się na niego i udało im się go zatrzymać i obezwładnić. Wtedy jednak mężczyzna, wcześniej agresywny i bardzo zdeterminowany, zaczął tracić przytomność. Podjęta, najpierw przez policjantów, a potem ratowników, akcja reanimacyjna nie przyniosła rezultatu.
Prokuratura zleciła badania toksykologiczne i sekcję zwłok mężczyzny. Czynności te mają wyjaśnić, czy w momencie popełniania przestępstw znajdował się pod wpływem środków psychoaktywnych. Wydaje się, że taka doza agresji musiała być wspomagana jakimiś środkami!
echodnia.eu