Nie tak miała wyglądać ostatnia wycieczka w życiu 35-letniej Stephanie Espinoza z USA. Młoda kobieta wybrała się podziwiać wodospad Eagle Falls położony w pobliżu jeziora North Tahoe w Kalifornii. Do tragedii doszło w momencie, gdy Amerykanka weszła do wody by zrobić sobie wyjątkowe zdjęcie na krawędzi wodospadu. Wtedy silny nurt porwał Stephanie, która runęła w 45-metrową przepaść.
Rodzina i przyjaciele 35-latki nie mogą pogodzić się z jej śmiercią. Nikt nie wyobrażał sobie takiej tragedii, choć Stephanie ryzykowała wiele tylko po to, by mieć piękne zdjęcie i pamiątkę z weekendowego wyjazdu do Kalifornii. Z relacji świadków, którzy widzieli upadek kobiety z ogromnej wysokości wynika, że Stephanie podeszła zbyt blisko krawędzi wodospadu i w pewnym momencie poślizgnęła się na kamieniach.
Mimo błyskawicznej akcji ratunkowej kobieta poniosła śmierć na miejscu. Stephanie osierociła trójkę małych dzieci i męża. Z relacji rzecznika lokalnej jednostki straży pożarnej wynika, że na wodospadzie Eagle Falls doszło w ostatnich kilku latach do kilkuset wypadków, w których śmierć na miejscu poniosło aż 250 osób. Byli to głównie ludzie młodzi, którzy jak 35-letnia Amerykanka przecenili swoje możliwości.
źródła: dailymail.co.uk, foto youtube.com