Kłopoty Marka Jakubiaka. Pożegna się ze startem w wyborach prezydenckich?

Marek Jakubiak ma coraz większe problemy ze startem w wyborach prezydenckich. Początkowo nic nie wskazywało na to, że ma zamiar startować, a potem nagle „z kapelusza” wyciągnął 140 tysięcy podpisów pod swoją kandydaturą i zgłosił je do PKW. Wywołało to poważne wątpliwości co do autentyczności list po parcia i niestety, ale wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z fałszerstwem.

„Gazeta Wyborcza” twierdzi, że przy fałszowaniu podpisów i list poparcia dla Marka Jakubiaka zatrudniono Ukraińców, którzy w ciągu jednego dnia mieli podrobić 18 tysięcy wpisów. W cały proceder, zdaniem „GW”, był zaangażowany Mateusz P. osoba do niedawna związana z ruchem „Revolution” Mariusza Maxa Kolonki. Ten jednak twierdzi kategorycznie, że nic takiego nie miało miejsca, choć faktycznie brał udział w zbiórce podpisów dla Jakubiaka. To jednak nie koniec tej historii – co bowiem na to sam Marek Jakubiak?

 

Mateusz P. przyznał, że współpracował z Jakubiakiem i dostarczył mu podpisy:

 

Rzeczywiście, dostarczyłem panu Markowi paczkę z podpisami. Zbierając je, oparłem się o struktury, które miałem z czasów działalności w komitecie Maxa Kolonki. Ale to były nowe podpisy. Po prostu zarzuciłem swoim ludziom temat, czy mieliby ochotę zebrać podpisy dla pana Marka, i się udało.

 

Z kolei sam Marek Jakubiak nie zaprzecza, że doszło do jakiś nieprawidłowości, jednak twierdzi, że nie miał z nimi nic wspólnego. Sam zgłosił sprawę do prokuratury.

 

Zdaniem „GW” Jakubiakowi w zbiórce podpisów mieli też pomagać działacze… Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli to prawda, to czyżby Jakubiak miał się stać koncesjonowanym opozycjonistą względem PiS? Tak czy siak, cała ta sytuacja jest bardzo przykra, bowiem Marek Jakubiak dał się poznać jako zaangażowany i kompetentny polityk.

Komentarze